Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
naplac.Okrążyłmniedwukrotnieizatrzymałsię.
Zobaczyłamniestaregojeszczemężczyznę.Ukłoniłamsię
ładnie.Tenwprowadziłmniedobaraku.Wąskim
korytarzykiemzaprowadziłdoniewielkiegopokoju.Dwa
piętrowełóżka.Szafa.Stolikidwakrzesła.Miejsca
niewiele.Ledwieśrodkiemjednaosobamogłasię
przecisnąć.Mężczyznawskazałłóżkonapiętrzeikazał
mispać.Mówiłcoś,alekompletniegościanie
rozumiałam.Głupi,poniemieckugadał,ajaprzecież
Polkajestem.Iposzedł.
Pierwszegodniapracymiałamsięprzekonać,jak
niewielejeszczeożyciuwiem.Czwartaranopobudka.
Toaleta,śniadanie,kawa.Nawszystkogodzina.
Wnormalnychwarunkachwystarczy,aletutaj?
Dokibelkakolejka.Dołazienkikolejka.Kuchniajedna
wspólnaitrzydzieściosób.CzteryPolkiiRumuni.Młodzi
chłopcyiśniadedziewczyny.Zachwycaliswoją
południowąurodą.Wkuchnisporomiejscabyło,alegdy
naraztrzydzieścigębchcekawęzrobićijakieśkanapki,
ciasnojestjaknatureckimjarmarku.Dotegogłośne
krzyki,rozmowyiśmiechysprawiały,żeniemogłamsię
wtymmiejscuodnaleźć.Szybkokawęwypiłam
nazewnątrzigotowadobojustawiłamsięzinnymi
punktualnieopiątejprzedwielkimiwrotamihali.Wręce
trzymałamnóż,którywręczyłamiKaśkazprzykazaniem:
Pilnujjakokawgłowie.Totwojenajważniejsze
narzędziepracy.Jakzgubisz,drugiegoniedostaniesz.
Cobędziemyrobić?Szefzadecyduje.Czekamy.Nicnie
rozumiem.Szwargoczecośnieponaszemu.Iwtedy,
jakbyktośczarodziejskąróżdżkącałetowarzystwoożywił,
wszyscybiegiemudalisiędowielkiejhali.Tamdługa
taśma,awzdłużniejstołyzaopatrzonewwagi.
Robotnicy,jakpoparzeni,rozbieglisięwewszystkie
strony.Ktośwózkiemwidłowymzwozipaletę
zmarchewką.Innyselery,pory...Pozostalidawaj
znosićdoswoichstołówprzedmiotypotrzebnedopracy.
Grupamężczyznporyobiera.Inniselerykroją.Wszystko
todziejesięwciszyiwbiegu.Patrzączboku,myślałam,
żeoglądamkadryniemegofilmuwprzyspieszonym