Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
miałtakiejpotrzeby.Odczasukatastrofydopuszczał
dosiebietylkodwieosoby—BrunonaiLucy.Podczas
gdyjegoprzyjacielzjawiałsięuniegocowieczór
zzakupami,zciotkąLucyAlankontaktowałsiętylko
telefonicznie.Bylionijedynymiświadkamitego,coAlan
przeszedłzKatarzyną.Znaliichhistorięirozumielijego
ból.Imteżpękałoserce.
Brunoprzychodziłprawiecowieczór.Zjawiałsięzawsze
znaręczemzakupówipiwem.Pomimożeniedawno
zostałojcem,niezamierzałzostawićAlanasamego.
Przyjaźnilisięodwieków;łączyłaichwyjątkowawięź.
Przygotowywałwięcjakąśszybkąkolację,którązjadali
przystolikupodoknem,wmiędzyczasiezmuszającAlana
dowzięciaprysznicaizmianyubrańnaczyste.
—Pocotowszystko…—marudziłAlan.
—Niepoco,tylkodlaczego.Niemożnaprzespaćżycia.
Ubierzsięicośzjedz.
Nierozmawializbytwiele.Brunoażzadobrzewiedział,
żeczasamiczyjaśobecnośćznaczywięcejniżsłowa,więc
poprostubył.Przychodziłpocichuitaksamowychodził.
ZnałAlanawystarczającodobrze,byrozumieć,żejeżeli
jegoprzyjacieluciekawsamotność,tojestmuona
naprawdępotrzebna.
InaczejbyłozLucy,którapodobniejakAlan,niemogła
poradzićsobieześmierciąKatarzyny.Jejtelefonybyły
rozpaczliwe,pełneniewyobrażalnegosmutku.
—Niemogęprzestaćoniejmyśleć,Alanie—mówiła
drżącymgłosem.—Nieumiemsobiewybaczyć,żejejnie
zatrzymaliśmy.Żeniezrobiliśmyczegoś,żebynie
odeszła.
—Ciociu,przecieżtonietak…—Alanstarałsię
jąpocieszać,alejużnasamdźwiękjejgłosupiekły
gooczy.
—Ajak?—Lucypłakała.—Pomogliśmyjejuciec
zpiekła,apotemnieupilnowaliśmy…
—Przecież…—Próbowałzaprzeczać,leczjegosłowa
zagłuszałszlochciotki.
—Jakjamamżyćzeświadomością,żezabiłam