Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
„inwentarza”nieznalazłobysięanijednejczarnejskóry
noszącejnasobieśladymściwegookrucieństwacodla
właścicielaniewolnikówzdorzeczaMissisipibyłochlubą
nielada;małoktomógłbysiętympo​szczy​cić.
Przytakwzorowymwłaścicieludziwićsięnienależy,
dobryhumorstałsięudziałemogółuniewolnicy
dzieliliuciechęswegopana,puszczającwodzewrodzonej
ga​da​tli​wo​ści.
Niebyłosądzonejednak,abywesołośćtaprzetrwała
dokońcaichpodróży.Poniejakimczasiewygasłaona
niewsposóbgwałtownywprawdzieaniteżzwinytych,
którzyjejsiędotychczasoddawali,alewskutekprzyczyn
iokoliczności,naktóreniemoglimiećnajmniejszego
wpływu.
Zgodniezprzepowiedniąnieznajomegosłońce
przestałobyćwidoczne,zanimpojawiłsięprzednimi
ob​razzbaw​czegocy​prysu.
Niebyłowtymnicniepokojącego.Śladlassarysował
sięrówniewyraźniejakidawniej,wobecczegonie
potrzebowalikierowaćsięsłońcem;alemimotoowa
prze​słonazchmuromro​czyłatakżeichdu​sze.
Wygląda,żewnetzaczniesięzmierzchaćzauważył
plantator,dobywajączkieszenizłotyrepetierowy
zegarekispoglądającnajegotarczęajestprzecież
zaledwietrzecia!Szczęście,żetenmłodyczłowiek
zostawiłnamtakpewnegoprzewodnika.Gdybynieto,
bylibyśmyzapewneskazaninatułaczkęwśródtych
zgliszczdozachodusłońca,amożenawet
naspę​dze​nietunocy.
Prawdziwieczarnemielibyśmyłożedodał
żartobliwieHenryk,pragnącwnieśćdorozmowy
pogodniejszyton.Strasznetrapiłybymniesny,gdybym
byłzmu​szonynanimspo​cząć.