Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
VINa​kra​pianymu​stang
Felimniemyliłsię.Byłtorzeczywiściegłosjegopana,
Mau​ry​cegoGe​ralda.
Wyszedłszynadwór,dostrzegłłowcęmustangów
zbli​ża​ją​cegosiękudo​mowi.
Jakjegosłużącypowiniensiębyłspodziewać,panjego
dosiadałkonia,którywyglądałraczejnakaregoniż
nagniadosza.Całasierśćzwierzęciapociemniałaodpotu,
akarkibokigę​stookrytebyłypianą.
Gniadoszniebyłtymrazemsamotny.Nakońcu
sztywnonapiętegolassaszedłjegotowarzyszalbościślej
sięwyrażającjeniec.Solidnyrzemieńściśleopasywał
mudolnąszczękęimocnozwierałpysk,doresztyzaś
pozbawiałgoswobodyinnyskórzanypasekotaczający
muszyjębez​po​śred​niopozauszami.
Byłtomustangoniepospolitejmaści;konietakie
spotykasięniezmiernierzadkonawetwśród
największychtabunówhasającychpopastwiskachprerii,
gdziebarwyniecodzienneniewcalezjawiskiem
wy​jąt​ko​wym.
Zwierzębyłociemnoczekoladowemiejscamizbliżone
doczernizbiałymiplamamirozmieszczonymirównie
regularnie,jaktowodwrotnymukładzieoglądaćmożna
naskó​rzeja​gu​ara.
Jakgdybydlapodkreśleniatakefektownegodoboru
maści,stworzeniemiałoiściedoskonałekształty
szerokąpierś,dobrzeutoczonyzadisuchenogi
nakopytachnosiłoznakokołodziesięciu
współśrodkowychsłojów,ałebjegomógłsłużyćzawzór
końskiejurody.Rumakjaknamustangabyłduży,choć
wyraźnieustępowałrozmiaramiprzeciętnemukoniowi
rasyangielskiej;byłnawetniecomniejszyodswego
gniadegokrewniaka,którychoćsamzmustangówsię