Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zesobązniszczony,żółtoburykocbędącyjedynąjego
po​ścielą.
Zajmijcieproszę,mojąpryczęodezwałsięgościnny
gospodarz.Jamogędoskonalepołożyćsięnaskórze
ro​ze​sła​nejnaziemi.
Piękniedziękujęodrzekłgość.Nicnieprzyjdzie
ZebowiStumpowiztychwaszychgrzęddospania.Wolę
miećmocnygruntpodsobą.Zdrowiejmisięnanimśpi,
apo​nadtoniepo​trze​bujęsiębać,żespadnę.
Zróbcie,jakwamwygodniej;jeżeliwoliciepodłogę,
tajejczęśćbędzienajodpowiedniejsza.Pozwólcie,bym
wamskórępo​de​słał.
Nicpodobnegoniezrobicie,przyjacielu;byłaby
todaremnastrataczasu.Dziecko,którewidzicie,nie
uznajespanianażadnejpodłodze.Zapościelsłuży
muwy​łącz​niezie​lonaruńpre​rii.
Cotakiego?Niezamierzaciechybaspędzaćnocy
nadworze?zagadnąłposkramiaczmustangów
zpewnymzdziwieniem,widząc,żejegogośćkierujesię
kudrzwiomzza​rzu​co​nymnara​mięsta​rymko​cem.
Towła​śnie,aniecoin​negoza​mie​rzamzro​bić.
Aleprzecieżnocjestdokuczliwiezimna.Prawietak
mroźna,jakkiedysza​lejepół​noc​nica!
Aniechsobiebędzie!Lepiejznosićtrochęchłodu,niż
cierpiećmękiduszeniasię,conieominęłobymnie,
gdy​bymzo​stałnanoc​legpodda​chem.
Żar​tu​je​ciechyba,pa​nieStump?
Młodyczłowieku!odparłuroczyściemyśliwy,nie
odpowiadającbezpośrednionazadanepytanie.Minęło
jużbliskosześćlatodchwili,kiedyZebStumpporaz
ostatniwyciągnąłswojestareczłonkipoddachem.
Miałemkiedyścośwrodzajudomuwwydrążonympniu