Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
midointernatutakżejedzenie,bazowałemnajejpasztetach.Cza-
semwpadałasiostraizapraszałanaobiad.
Wsparcienajbliższychpomagało.Rytuałemstałysięcodzienne
telefonydodomuiraportzdnia,corobiłem,jakgospędziłem.Do
ojcadzwoniłteżMarekKotulski.Toakuratniebyłyprzyjemne
rozmowy.
-Łukasztrochęzwolnił,olsztynmusięzabardzospodobał.
Wszkolenibyjakośdajesobieradę,alenaboiskuniewidaćpo-
stępów.
Miałrację.Byłymomenty,żeczułem,jaksięrozwijam,aleprzy-
chodziłyteżokresy,żehamowałem,costanowiłozalążekprzyszłego
rozdarciamiędzysportemazabawą.Wolsztyniemogłemliczyć
narozmowyztatą.Byłstanowczyiszybkodoprowadzałmniedo
pionu.Samuprawiałsportiwymagałzaangażowaniawtrening.
-Niepotozmieniłeśszkołę,niepotowyjechałeś,żebyintere-
sowałycięinnerzeczyniżsiatkówka.Jeślichceszsiędobrzebawić,
możesztorobićiponosićkonsekwencje.Alejeślichceszdojśćna
szczyt,toprzeztedwiegodzinyćwicznamaksa.Ztreningumają
cięwynosić.
Czasemtegomibrakowało.Wiem,żegdybymlepiejprzyłożył
siędotreningusiłowego,lepiejwykonywałćwiczeniaprewencyjne,
todłużejutrzymałbymsięwczołówceśrodkowychwPolsce,atak…
Atakmamchociażcowspominać.