Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
jeszcze,cowydarzyłosięwnocy.Mążoddawnakorzystałzosobnej
sypialniijeśliwsobotępoukończonejpracywracałpóźno,potakiej
czyinnejlibacji,jaktomiałoczasemmiejscepowiększych
zamówieniach,wniedzielęspałdopołudnia.Niktniewchodziłdojego
pokojudopóty,dopókiniezawołałodzbanekgorącejkawyalbosam
nieprzyczłapałdosalonuw–pożalsięBoże–kraciastychpantoflach,
obwisłychkalesonachzapinanychnabiałeguzikiiwdługiejkoszuli
nocnej.Żebyażtakidespektserwować?Niechodzioto,
bywniedzielęmiałparadowaćpodomuwmarynarceczywsurducie,
choćujmybymutonieprzyniosło,alewkalesonach?Dosalonu?Taki
nieświeżywdodatku?Weflakonachstojąbukietybławatków,atensię
gramolijakwyleniałyborsuk.
–Ubrałbyśsię–mówiławówczaschłodnopaniJadwiga
iodwracaławzrokodmęża.
–Zaraz.Niepalisię.
–Nielubię,kiedychodziszpodomuwsamychkalesonach.
–Powiedziałem,żesięniepali.
„Mam,czegochciałam.Popełniłammezalians,toterazmam.
Rzemieślnik,mójBoże,posadzkarz.Czegosięspodziewałam?
Achoćbybyłmarmurnikiem,aniekafelkarzem,choćbybył,nosama
niewiem,najwybitniejszymmozaicystąZagłębia,toitakpotrafitylko
układaćwzorkizodłamkówkamieni.Agustajego…takie
prozaiczne…Arcyprozaiczne…Kiedyja…otóżja…”.
Otóżonatworzyłaprawdziwie.Znicości,aniezodprysków.Poza
tymmniejwięcejprzeddwomamiesiącamipostanowiłazostaćpoetką
iktóregoświeczorunabiałympapierzeformatukancelaryjnego
napisałautwórowiecznościidoczesności.Siedziaławówczas,pamięta
doskonale–bopomyślałaodrazu,żetomożebyćważnymoment
wjejżyciu,atakiechwilenależyzapamiętaćwnajdrobniejszych
szczegółach–wjasnobłękitnejsuknizdługimirękawami
zakończonymikoronkąitakoronkaprzynadgarstkurzucałanapapier