Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Niewiem,jakczłowieknatwoimstanowiskumożebyć
takimułomemwtymtemaciesyknęłam,zdającsobieporaz
kolejnysprawę,żemówiędoprzełożonego.Niebędęciwy-
jaśniaćmojegopodejściadotego,botocipowinnibyliprze-
kazaćwdomurodzinnym.Takiesprawywpajasięoddziecka
irobiątorodzice.
Niewiem,cotakiegopalnęłamwostatnichzdaniach,
alenatwarzyPrzemkanastąpiłazmiana.Rysystężały,zbladł,
szczękizacisnęłysię.Wyglądałonato,żerozmowazostała
zakończona.
Rzuciłamkołdręnapodłogęprzykaloryferze,naniąpo-
duszkęiopatuliłamsię,zawijającwnią,jakwkokon.Niebyło
wygodnie,alebyłociepło.Bardzochciałamusnąćitylkogo-
nitwamyśliprzeszkadzaławodpłynięciuwniebyt.Czystra-
ciłamwłaśniepracę?Żenieawansowałamwyzywającszefa,
tegobyłampewna.Niewiedziałam,coczuć.Zjednejstrony
dosyćmiałamtejsodomyigomory,alezdrugiej…Kurczę,
gdziejaznajdętakdobrzepłatnąfuchę?
WkońcuusnęłamizbudziłmniePrzemek,krzątając
siępopokoju.Wyglądałświeżo,jakbywczorajposzedłspać
odwudziestej.Miałamwrażenie,żekilkaminuttemuza-
mknęłamoczy,ajużporawstawać.
Dzieńdobryrzuciłtylkooschleiwróciłdopakowania
swoichrzeczydotorbypodróżnej.
Jamusiałamprzypominaćobraznędzyirozpaczy
powczorajszymwieczorzeinocynapodłodze,alemiałam
toszczerzewdupie.Niekandydowałamnamissporanka,nie
chciałammusiępodobaćimarzyłamjedynieokawieiczymś,
cozajęłobynajakiśczasżołądek.Powlekłamsiędołazien-
ki,mającwnosiewłasnenieubranie.Lustropotwierdziło
38