Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dobryhumor–spadnienaciebiekłopotówconiemiara,jeżelijakiś
niegrzecznyczłowiekpowalimnienaziemięzsześciomacalamiżelaza
wpiersiach.
–Och,jamyślę,żetenczłowiekjeszczesięnienarodził!–wtrącił
proboszcztonemdodającymotuchy.
–Ktowie!Nawszystkotrzebabyćprzygotowanym.
Przytychsłowachwypróżniłkielichdodnazminączłowieka
zadowolonegozsiebie.
–Jeszczesłówko–wtrąciłnieśmiałoJakub.–Wprzedsięwzięciu
takpoważnymnigdyniebywasięzanadtoostrożnym.Gdyby
kiedykolwiekzjawiłsięktoś,żądającwtwoimimieniuzwrotu
depozytu,jakmampostąpić?
–Choćbytobyłkról,choćbytobyłpapież,słyszysz,Jakubie?Król
lubpapież:odprawiszgozkwitkiem.
–Ajeślizechceużyćsiły?
–Zabijeszgo.
Iwymownymspojrzeniemwskazałolbrzymimieczzawieszony
naścianie.
Anitosłowo,anitospojrzenieniezdziwiłyksiędza.Byłytoczasy,
wktórychbrewiarziszabladoskonalegodziłysięzesobą.
Jakubpoprzestałnaponownymuściśnięciurękiswegomlecznego
brata.Cosiętyczyszlachcica,niewątpiłonjuż,żemożebyćoswoją
sprawęspokojny,ponieważzłożyłjąwręceczłowieka,którymunie
uczynizawodu.
Zegarkościelnywybiłgodzinęjedenastą.Sawiniuszodziałsię
płaszczemizabierałsiędoodejścia.
–Jużmnieopuszczasz?–spytałJakub.
–Tak.
–Dokądsięudajesz?
–Tam.