Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Wydajesiępanismutna–wyrzekłwreszcie.–NaBoga,cóż
tuzaszłotakiego?
–Nicniezaszło,paniehrabio–odparłaGilberta.–Wybaczmipan
łaskawiemojeroztargnienie.
–Dziwnetowszystko!–szepnąłdosiebieRoland,brwiściągając.
Zaczętawtakoschłymtonierozmowarwałasięcochwila.Hrabia
czując,żetrzebawyjśćjaknajprędzejzzaklętegokołaczczych
inudnychogólników,nicnieodpowiedziałnaostatniesłowaGilberty,
natomiastwydobyłzkieszenimaleńkiepudełeczkodoklejnotów,
ozdobioneherbemrodzinydeFaventinesiotworzywszy,podsunął
jeprzedoczynarzeczonej.
–Pani–odważyłsięprzemówićpokilkuchwilachmilczenia
–wiem,żepotrafiszdocenićdziełosztuki.Raczprzyjąćtenklejnocik,
któryzmyśląotobiekazałemprzygotowaćflorenckiemumistrzowi
sztukizłotniczej.
Gilbertarzuciłanaprześlicznecackołaskawiegrzecznespojrzenie.
–Wistocie,jesttobardzobogate!–zauważyłatonemnajzupełniej
obojętnym.
–Gilberto!–zawołałamargrabina–czyżniemożeszzdobyćsię
nauprzejmiejszepodziękowanie!
–Och,pani!–przerwałRolandzodcieniemgoryczywgłosie–nie
liczyłembynajmniejnapodziękowanie.
–Uwagamamybyłasłuszna.Zapomniałam,gdziejestemidokogo
przemawiam.Panie,bardzojestempanuzajegouprzejmość
obowiązana!
„Zimnajakmarmur–przemknęłoprzezgłowęRolandowi.
–Byłbymokłamywany?…”
Nastąpiłachwilaprzykregodlawszystkichmilczenia.Naszczęście
zjawiłsięmargrabia.Przybywałonwporę,abywyprowadzić
zkłopotutrojeosóbniewiedzących,copocząćzsobą.Margrabianie