Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
tym,żejeceni.Nietknąłbyich,gdybysądził,żenicniesąwarte.
–Bezwątpienia.
–Chceszjednakwiedzieć,margrabio,comnieobraża?Oto
zuchwalstwoMoliera,któryprzypisujewłasnejtwórczościmyśli
podsuwanemujedynieprzezdobrąpamięćiuważasięzaojcatakich
dzieci,przyktórychurodzeniupełniłjedyniefunkcjęakuszerki.
Wybuchemśmiechuprzyjętotenżarcik.Zniknąłprzymus
krępującydotądtowarzystwo.DobryhumorCyranarozpogodził
wszystkietwarze.
–PrzyjacieluBergeracu!–odezwałsięnaglemargrabia.–Wart
jesteświęcejniżopiniaotobie.
–Niemówmyomojejopinii.Jeżelizła,todlatego,żewrogom
moimpozostawiłemdośćczasudojejsfabrykowania.Mówmyraczej
otwoimszczęściu,kochanyRolandzie,ouciechachżyciarodzinnego,
otwymojcowskimzadowoleniu,margrabio.Niejednozapewne
mielibyściemiotymdopowiedzenia.
–Owszem,jednotylko–wyrwałsięRoland–alektóredlamnie
wszystkozastąpi.ZamiesiącpannaGilbertabędziemojążoną.
–Godnyzazdrościśmiertelniku,coznaszzgórydokładnądatę
swojegoszczęścia!
Wtejżechwilizauważył,żesłowahrabiegowszczególnysposób
zmieszałyGilbertę.
„Aj!–szepnąłdosiebie–panienkazdajesiębezwielkiego
zachwytuprzyjmowaćlos,któryjączeka!”
Zrobiwszytęuwagę,zabierałsiędoodejścia.
Margrabiazatrzymałgo.
–Zjeszznamiobiad,paniedeBergerac?
–Nie.Ulatniamsię!
–Takprędko?
–CzekająnamniewPałacuBurgundzkim.