Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żeciprzedstawięmegostaregodobregoznajomegoLeonaKunickiego!
…”O!Tozupełniecoinnego…
—Ależ,panie!—protestowałDyzma.
—Jasięnienarzucam,jaksięnienarzucam,che,che,che,ale
byłbymstokrotnie,nostokrotniewdzięczny,acóżtopanakosztuje?
Wtemotwartodrzwidosąsiedniejsali.Zrobiłsięruch,lekkitłok
przydrzwiach.MinisterJaszuński,mijajączdwomapanamiDyzmę
iKunickiego,uśmiechnąłsiędoDyzmyirzekłdotowarzyszy:
—Otonaszbohaterdzisiejszegowieczoru.
KunickiniemalpopchnąłDyzmęizgiąłsięprzedministrem
wukłonie.Niewidzącinnegosposobu,Dyzmawypalił:
—PozwolipanministerpoznajomićsięzpanemKunickim.
Tomójstarydobryznajomy.
Natwarzyministrawyraziłosięzdziwienie.Niemiałjednaknawet
chwiliczasunaodpowiedź,gdyżKunicki,potrząsającjegoręką,
wybuchnąłcałątyradą,jakitojestszczęśliwyzpoznaniatak
znakomitegomężastanu,któremuojczyzna,aspecjalnierolnictwo,
ajeszczebardziejleśnictwo,madozawdzięczenia,żedogrobunie
zapomnitejchwili,bosam,jakorolnikiprzemysłowiecdrzewny,
umiecenićwielkiezasługinatympolu,żeniewszyscy,niestety,
podwładnipanaministrazdolnisązrozumiećwielkiejegomyśli
przewodnie,alenatojestzawszerada,żeon,Kunicki,zaciągnął
niespłaconydługwdzięcznościwobeckochanegoiłaskawegopana
Dyzmy,któryraczyłgoprzedstawić.
Potokszepleniącejwymowypłynąłtakwartko,żeminister,coraz
bardziejzdumiony,zdołałjedyniewymówić:
—Bardzomiprzyjemnie.
Gdyjednaknatarczywystaruszekzacząłmówićolasach
państwowychwGrodzieńszczyźnieiojakichśtartakach,które…
—ministerprzerwałsucho:
—Niechżemipanpozwoliniezajmowaćsiętymisprawami
naraucie.Inaczejniemiałbymcodorobotyurzędując
wministerstwie.
PodałrękęDyzmie,Kunickiemuskinąłgłowąiodszedł.
—Twardasztukatenpańskiminister—rzekłKunicki—no,nie
przypuszczałem.Czyonzawszejesttaki?