Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
teraz,żewszystkobyłobajką.
—Uważasz,Mańka—rzekł,gdywchodzilinaschody—tylko
wdomuaniparyzgęby.Rozumiesz?
—No,pewno.
—Ajaterazbędęmusiałwyjechaćnajakiśczas,żeby,
rozumiesz…No,bezpieczniej.
—Rozumiem.Alewrócisz?
—Wrócę.
ZjawieniesięsublokatorarazemzMańkąniezrobiłonaBarcikach
żadnegowrażenia.Natomiastwódkęikiełbasęprzyjętozszacunkiem.
Walentowazaraznakryłastółzielonąceratąiwszyscyzasiedli
dośniadania.Szklaneczka,któraniegdyśbyłasłoikiemdomusztardy,
krążyłazrąkdorąk,ażeobjętośćjejbyładośćduża,Dyzmawkrótce
wyjąłpięćzłotychiMańkapobiegłaponowąflaszkę.
TymczasemNikodemuregulowałzaległekomorne,agdy
dziewczynawróciła,rzekł:
No,powinszujciemnie,państwo.Znalazłemdobrąposadę.
—Agdzie?—zagadnąłWalenty.
—NiewWarszawie.Naprowincji.
—Niemówiłam—pokiwałagłowąWalentowa.—Naprowincji
zawszeozarobekłatwiej.Dostatekwszystkiego.Wiadomo—chłopi.
Przepilijegozdrowie,agdyjużbutelkabyłapusta,Nikodem
rozstawiłswojepolowełóżko,rozebrałsię,kamizelkęzpieniędzmi
wsunąłpodpoduszkęizasnąłniemalzaraz.
Walentysiedziałchwilęwmilczeniu,ażepodpiłsobie,zaczął
niztego,nizowegośpiewać,leczspotkałsięzostrąopozycjąMańki.
—Cicho,docholery,niewidzisz:człowiekśpi.Odpocząćnie
dadzą.
Zaległacisza.Walentynasunąłczapkęiwyszedł,jegożona
wyniosłasiędosąsiadki,bypochwalićsię,żesublokatorpostawił
wódkęnaoblanienowegozajęcia.
Mańkawyjęłazszafybatystowąchusteczkęinakryłaniągłowę
śpiącego,wizbiebowiembyłodużomuch.