Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
—PrzecieżmówiłemjużpaniWalentowej,żerodzinyżadnejnie
mam.
—Poumierali?
—Poumierali.
Walentowaskończyłaobieraniekartoflii,stawiającsagan
naogniu,zaczęła:
—Botu,wWarszawie,toiludzieinne,aipracybrak.Mój,niby,
totylkotrzydniwtygodniurobi,ledwienażarciestarczy,aichny
derektur,znaczysiętenPurmanter,czyjaktammu,topowiada,
żemożeicałkiemfabrykęzamkną,boodbytunima.Aitak,żebynie
Mańka,toniebyłobyczymkomornegoopłacić.Zapracowujesię
dziewczyna,aitonic.Jakgościazedwarazynatydzieńniezłapie…
—Niechuważa—przerwałDyzma—bojakjązłapią,żebez
książeczki…No!
Walentowaprzewinęładzieckoirozwiesiłanadpłytąmokrą
pieluszkę.
—Copankracze!—rzuciłaopryskliwymgłosem.—Pilnujpan
siebie.Itakjużzatrzytygodnieniepłaci,atylkomiejscezajmuje.
Ważnymisublikator.
—Zapłacę—bąknąłDyzma.
—Zapłaciszpanalbonie.Apiętnaściezłotychtoitakpółdarmo,
alepiechotąniechodzą.Apancodojakiejrobotysięweźmie,toizara
wyleją…
—KtóżtotakipaniWalentowejpowiedział?
—O,wa,wielkatajemnica.ToćpansamMańceopowiadał.
Zaległacisza.
Dyzmaodwróciłsiędooknaiprzyglądałsięodrapanymmurom
podwórza.Istotnie,prześladowałgojakiśpech.Nigdzienadłużej
miejscazagrzaćniemógł.Zgimnazjumwydaliligojużzczwartej
klasyzaupóribrakpilności.RejentWindertrzymałgojeszcze
najdłużej.Możedlatego,żemałyNikodemDyzmaznałjęzyk
niemieckiotyle,żerozumiał,dokądgoposyłano.PóźniejUrząd
PocztyiTelegrafu,nędznapensjaiwieczneprzyczepki.Wojna,trzy
latasłużbywtaborachbaonutelegraficznegoijedynyawansnafrajtra.
ZnowupocztawŁyskowie,nimnieprzyszłaredukcja.Przez
proboszczadostałsiędoczytelni,leczituledwieprzezimował,bojuż