Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
namalowaćpięćakwarelwramachzadaniadomowego.Janiosłem
naramieniusiatkędołapaniamotyli,bratudałemtorbęzpincetami
isłoiczkiempełnymtrucizny.Spędzaliśmycałednie,goniącbielinki
rzepnikiipasikonikipopolachskąpanychwletnimsłońcu.
Wieczoramirozpalaliśmyogniskonadziedzińcuisiatkąalbomiotłą
strącaliśmynaziemięzlatującesięcałymmrowiemowady,jednego
podrugim.Najmłodszyzmoichstarszychbraciuczyłsięrzeźby
wszkoleplastycznej;codzienniesiedziałpoddużymkasztanem
wogrodzienadziedzińcuzrękamiwglinie.Tworzyłpopiersienaszej
siostry,któraskończyłajuższkołędladziewcząt.Jasiedziałemobok,
szkicującjejtwarziwymieniajączbratemzłośliweuwaginatemat
efektównaszejpracy.Siostrasumienniepozowałanamobu,alewtych
sprzeczkachbrałamojąstronę.„Wszystkimdzieciakomsięmówi,
żegeniuszami”mówiłbrat,wyśmiewającwszystkiemojetalenty.
Drwiłnawetzmojegopisania,nazywającje„wypracowankami
zpodstawówki”.Jawtedyteżzupełnieotwarcieszydziłemzjego
zdolnościartystycznych.
Pewnegowieczoraprzyszedłdomojegopokoju,kiedyjużspałem.
Kucnąłiwsunąłmipodmoskitieręlekkozgniecionąchusteczkę,
powtarzająccicho:„Patrz,mamwyjątkowyokaz!”.Wiedział,
żezbieramrzadkieowady.Zzawiniątkadochodziłodrapanie
przebierającegoodnóżamiżyjątka.Tenledwosłyszalnydźwiękbyłdla
mniedowodembraterskiejmiłości.Rozwinąłemchusteczkę
gwałtownymruchem.„Ej!Ucieknieci!”,zasyczałbratściszonym
głosem.Okazałosię,żetozwykłychrząszczzrodzinyjelonkowatych,
aleitakdodałemgodokolekcji,którąoddałempóźniejnauczycielowi
wramachzadaniadomowego.
Wrazzkońcemwakacjiogarnąłmniesmutek.Gdyopuściłem
rodzinnestrony,przyjechałemdomiastaiotworzyłemwalizkę,sam
jakpalecwpokojunapierwszympiętrzesklepuztkaninami,mało
brakowało,abymsięrozpłakał.Wchwilachsamotnościchodziłem
doksięgarni;wtedyteżpobiegłemdojednejposąsiedzku.Samo
patrzenienaniezliczonegrzbietyustawionychwrzędachksiążek
tajemniczymsposobemprzepędzałomojąmelancholię.Naregale
wrogustałokilkapublikacji,którychniemogłemkupić,choćbardzo