Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wżyciujedentylkocel:
Białymbyćikochaćbiel.
Tak,mojepąsoweizielonekumoszki!Najładniejszajestsuknia
białazbiałymogonem.I,mówiącto,zlekkaporuszyłaswoim
białymogonem.
Ali-Babanierozumiałjęzykapapuziego.Zdawałomusię,żepapugi
tylkoszczekająbezsensuibezzwiązku.Szedłdalej,poganiającswe
muły.Woczachmigałymucochwilakolibryptaszkimałe,jak
chrabąszcze,zdziobkamicienkimi,nibyigły.Nagałęziachtuiówdzie
siedziałymałpkidrobneipłochliwe.Małpkitewdzióbukładałyswe
pyszczkiigłośnogwizdały,zupełnie,jakkanarki.GdybyAli-Baba
znałjęzyktychmałpek,zrozumiałbypiosenkę,którągwizdały:
„Lasdokołaszumi,gwarzy,
Opowiadabajki-straszki.
Choćnamniebrakmałpiejtwarzy,
Chcemygwizdać,nibyptaszki.
Pojeziorzepłyniewoda,
Śpiewnaszpłyniehenpoświecie.
Cozaszkoda,cozaszkoda,
Żenamskrzydełbraknagrzbiecie!”
Takśpiewałymałpki.
Słońceświeciłocorazmocniej.Cienieodgałęzipadałynaziemię
iporuszałysięnaniej,nibyżywe.Kwiaty,zagrzanesłońcem,
pachniały.Ali-Babaszedłdalej,pędzącprzedsobąswojemuły.
Wtensposóbzaszedłwgłąblasuwnajdalszeszumyigąszcze.
Tamujrzałskałęolbrzymią.Odskałycieńpadałnapolanęleśną.Lecz
cieńskałynieporuszałsięzawiatrem,jakcieniedrzew.Leżał
nieruchomoizasłaniałtrawęikwiaty.Ażecieńskałybyłbłękitny,
więcitrawaikwiatynabrałyodtegocieniabłękitnawejbarwy.
OdpocznęsobiewcieniutejskałypomyślałAli-Babaapotem
zabioręsiędorąbaniadrzewa.
Ali-Babaprzysiadłwcieniuskały.Obydwamułyprzystanęłyobok
Ali-Babyizaczęłyszczypaćsoczystą,wysoką,wonnątrawę.
Ali-Babapatrzałnasłońce,nadrzewa,naptakiimówił:
Żadenpałacniejesttakpiękny,jaklas.Wpałacupłonąświece
albolampy,awlesiepłoniesamosłońce.Wpałacustojąmartwe
meble,piętrząsięmartweściany,anadnimitrwazawszejednaki
martwysufit.Wlesiezaśszumiążywedrzewa,śpiewajążyweptaki,
brzęczążyweowady,pachnążywekwiatyiponadtymwszystkim,
zamiastmartwegosufitu,jaśniejeżyweniebo,któresięwiecznie