Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
demonk-cośtam.Takczysiak,chodziłopoprostuoto,żekażda
decyzjadotyczącaMiasteczkapodlegałagłosowaniu,więcwszystko
odbywałosięsprawiedliwie.
Spotkaniabyłynudne.Tenwieczórbyłwyjątkowy,boViolet
pomagałaprzyMózgu,alenormalniemusiałabyprzezdwiegodziny
siedziećisłuchać,jakdoroślirozmawiają.Drogadodomuztatą
zawszejednakrekompensowałatenczas.
NiebonadMiasteczkiemzazwyczajbyłobezchmurne.Eugene
BrownwskazywałpalcemgwiazdyikazałVioletwymieniaćich
nazwy.Robilitojużtakwielerazy,żeVioletznałajewszystkie
napamięć.Czasamispecjalnieudawała,żektórąśzapomniała,
bomamamówiła,żetatauwielbiapopisywaćsięwiedzą.
–TamjestWielkiWóz.–Eugenewskazałpalcemnaniebo,kiedy
zbliżalisiędodomu.
Dziewczynkapodążaławzrokiemzapalcemojca,kiedynaglecoś
wyfrunęłozkrzakówtużprzednią.Violetpodskoczyłailądując,omal
nienadepnęłataty.
–Wporządku,myszko–uspokajałją,patrzącwniebo.–Totylko
ptak.Dziwne,żelataotejporze.
Idącpodjazdemwysypanymżwirem,Violetuspokoiłaoddech.
–Tato,czymyślisz,żewMiasteczkubyłobybezpiecznie,gdyby
oczokwiatynaprawdęprzestałydziałać?
–Myszko,Miasteczkojestjednymznajbezpieczniejszychmiejsc,
wktórychbyłem.Byćmożenawetnajbezpieczniejszymnaświecie.
Niepotrzebujemytychoczu,aleWilliammadonichsłabość.Sądzę,
żechcezmienićcośzłegowcośdobrego.
–AlecozEdwardemArcherem?Co,jeśliwróciiznówbędzie
chciałukraśćnamwszystkimwyobraźnię?
–Niewróci,myszko.Tenczłowiekuciekłstąddawnotemu.
EugeneBrownotworzyłfrontowedrzwiiwszedłdodomu,
zalewającpodwórzeświatłem.Violetnachwilęzatrzymałasię