Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
spostrzeżonym,zawinąłsięwszerokipłaszcz;panSnodgrasspod
swoimpłaszczemniósłnarzędziamordu.
–Czyśwziąłzsobąwszystko,copotrzeba?–zapytałpanWinkle.
–Wszystko.Mamzapasowenaboje,nawypadekgdybypierwszy
strzałniedałrezultatu,ćwierćfuntaprochuwskrzynceidwadzienniki
wkieszenidlazrobieniaprzybitek,gdybędzietrzeba.
Byłytodowodyprzyjaźni,zaktóreniepodobnabyłonieczuć
wdzięczności.Przypuszczaćtrzeba,iżwdzięcznośćtępanWinkle
odczuwałzanadtożywo,abymógłjąwyrazić,gdyżniewyrzekłani
słowa,tylkozwolniłkroku.
–Wsamczasprzybywamy–powiedziałpanSnodgrass,
przechodzącprzezmiedzępierwszegopola–właśniesłońcezachodzi.
PanWinklespojrzałnaczerwonątarczę,chylącąsięzawidnokrąg,
izboleściąpomyślał,iżmożeniezobaczyjejjużrazdrugi.
–Otoioficer!–zawołałponiejakimczasie.
–Gdzie?–zapytałpanSnodgrass.
–Tamitenotodżentelmenwniebieskimpłaszczu.
OczypanaSnodgrassazwróciłysięwkierunkupalcapana
Winkle’aiujrzałydługąfigurę,któradałaznakrękąiposzłaprzodem.
Dwajnasiprzyjacielepodążalizaniąwmilczeniu.
Wieczórnadchodził.Melancholijnywiatrdąłpopustympolu,
rzekłbyś,dalekipoświstolbrzymanawołującegopsy.Wszystko
towywarłoponurewrażenienaumysłpanaWinkle’a.Przechodząc
kołoroguwarowni,zadrżał:zdałomusię,iżwidzijakiśolbrzymi
grobowiec.
Wtemoficeropuściłścieżkęiprzeskoczywszyprzezpłot,wszedł
naustronnepole.Tuczekałodwóchpanów.Jedenmłody,tłusty,
czerwonowłosy,drugi,słusznyiprzystojnymężczyzna,wsurducie,
siedziałnaskładanymkrześlewnajdoskonalszymspokoju.
–Nasiprzeciwnicy–rzekłpanSnodgrass–jakmisięzdaje,