Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Zróbmikawę.–Machnąłrękąwstronękuchni
iotworzyłstarąteczkęzaktamiopatrzonąnumerem
sprawynaprzodzie.–No,szybko,szybko!
Poczłapałemdokuchni.Wdrodzezastanawiałemsię,
pocomiprzyjaciele.Złapałemdwiekapsułkiamericano.
Włączyłemekspres.Wrzącakawazalewałaspódbiałego
kubka,rozprzestrzeniającprzyjemnyzapach.Nie
wpadłemnażadnąpozytywnąstronęposiadania
przyjaciół,oprócztego,żewbrewpozoromichsięnie
wybiera.Sąjakrodzina.Jakdociebieprzylgną,tojużsię
ichniepozbędziesz–nawetgdybyśchciał,nieumiesz
wyobrazićsobiebeznichżycia.
Dlaświętegospokojuwyłożyłemnatalerzykulubione
piernikitoruńskieBłonyiposzedłemdosalonu.Usiadłem
naprzeciwkoniegoiwmilczeniuprzyglądałemsię,jak
popijakawęizajadaciastka.Chrząknąłem.
–Naprawdętegopotrzebowałem.–Uniósłkubek
wgeściepodziękowania.
–Super,alemożeszmnieoświecićipowiedzieć,
nacholerędomnieprzyłaziszimniebudzisz?
Natopytaniepodałmizdjęciezrobioneaparatem
analogowymzczarno-białąkliszą.
–Klucze?–zaciekawiłemsię.–Chceszpowiedzieć,
żeznalazłeśsprawę,wktórejsprawcatakżezostawiał
przyofierzeswójznakrozpoznawczy?Itotakisam?
Rozbudziłemsię.Jużrazpracowałemnadsprawą
naśladowcy,iniemalspłonąłemprzezniążywcem.Nie
uśmiechałomisięzagłębiaćwpodobnąhistorię.