Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wpięknychzielonychoczachmożnabyłozatonąćbez
reszty.
–Dobrze–odpowiedziałapochwili.
Wdomubyłobardzocicho.Adamdelikatniepoklepał
kostkę.
–Todoskonale.Zarazkończę.Jeszczetylko
opatrunek…
Zauważył,żeMiaprzyglądasięjegolewejdłoni,
gdzienapalcuserdecznymniebyłobiałegośladu
poobrączce.
StopabyłajużopatrzonaiMiawstałazbrzegu
wanny,kiedynagległośnozaburczałojejwbrzuchu.
Zawstydziłasięokropnie,aleAdamzuśmiechem
zaprosiłjąnaśniadanie.Poradził,byjeszczeprzezjakiś
czastrzymałastopęwysokoiposłuchałagochętnie,
zadowolonazmożliwościspędzeniaznimwięcejczasu.
Rozmowatrochękulała,bogospodarzbyłraczej
małomówny.Siedzieliwwygodnychfotelachnatarasie,
astopęMiaułożyłanasąsiednimkrześle.Częśćtarasu
ocieniałbalkonpowyżej,awidoknaoceanbył
niezrównany.
Porannamgłazaczynałaopadaćigdzieniegdzie
widaćjużbyłoniebieskienieboiprzebłyskisłońca,
afalezhukiemuderzałyobrzeg.
Adamwyglądałnakogoś,ktoumiecieszyćsię
życiem.
–Pracujeszwsaloniefryzjerskim?–spytał.
–Prowadzęfirmę,alesamanieobcinamwłosów.
Zatrudniamdwiedziewczyny.
Niedodała,żeFirstClipsobsługujedzieci.Fryzjerki