Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
farmerska.
–Pyszna.Niewiedziałam,żeumieszgotować.
–Wielurzeczyomniejeszczeniewiesz–powiedział
zuśmieszkiemwkącikachust.–Zrobiłemwięcej,żebyś
niemusiaładziśprzygotowywaćposiłkudlarodziny.
Dziękitemubędzieszmiaławięcejczasudlamnie.–
Pokazałdużychrozmiarównaczynieżaroodporne.–
Zjedzmynaszobiad,nimwystygnie.
Nałożyłnatalerzesporeporcjepotrawyipostawił
nastolepięknieprzystrojonymświecamiiświeżymi
kwiatami.
–Zawszetakjeszobiad?–zapytała.
–Nie.Przeważniesiedzęwfoteluprzedtelewizorem
ztalerzemnakolanach.Kwiatkisądlaciebie.
–Niemogęzanieśćichdodomu.
–Więcpostawisznabiurkuwswoimbiurze.
–Jutrojużmnietamniebędzie.Szkodatwojejfatygi,
mójnosniebędziemógłichwąchać,aoczynanie
patrzeć.
–Notonosioczytwojejwspólniczkibędąmiały
zajęcie.
Lenaprzezdłuższąchwilęprzyglądałamusię
wmilczeniu.Najejustachwykwitłcieńuśmiechu.
–Uważaj,bojeszczesięwtobiezakocham.
–Możewłaśnieotomichodzi?–odparł,patrzącjej
woczy.
–CytującpanaZagłobę:„Jakpsunabudępotrzebna
nammiłość”–odparła.
Zawiesiłwzroknajejtwarzy,patrzyłnanią
wmilczeniu,niekomentującjejsłów.
–Chodźmywkońcudołóżka–mruknęłaLena.–