Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ipokiwałagłową.
PrzyśniadaniuNinaniemiałaapetytu.Piekłazgagaidenerwował
entuzjazmMiry,którejustasięniezamykały.Wszyscyzastanawiali
się,czyudałsięatakDawidowiczównaBodzentyn.PoposiłkuNina
postanowiłaprzejrzećnotatkimężaiposzładogabinetu.Zacierając
zziębnięteręce,usiadłaprzybiurkuiotworzyłanotesAleksa.Tego
dniamiałbyćwBorku.BorekiZameczekbyłydwomanajwiększymi
folwarkami,znajdującymisięnajbliżejMakowa.AleNinaczułasię
takarozbita,żeodłożyławyjazddojutra.Zajrzaładoskarbca
istwierdziła,żemążpobrałznacznąkwotęzpieniędzy,które
niedawnoprzywiózłzbanku.Niezadowolonazjegolekkomyślności,
zaglądnęłajeszczedoksiąg,przytupując,bowpokojubyłozimno.
Zmarznięta,zeszłanaparteriwsieninapotkałaWalentego
doglądającegofroterowaniaposadzkiwmalinowymsalonie.
Zauważyła,żestarykamerdyner,idąc,ztrudemposuwałnogami
imocnosięgarbił.Ogarnęłaserdecznalitośćipomyślała,żenie
tylkoonacierpiała.
Proszę,niechWalentyodpocznierzekłałagodnie.Panmówił,
żebyWalentysięnieprzemęczałidbałosiebie.
Oczystaruszkazabłysłyradością.
Takpanmówił?O,Bógzapłać!Azdrowychociaż?Zawszebył
delikatny,alenigdynasiebienieuważał.Ktotampanagoliidba
oniego?dopytywałsięztroską.
Nikt.Sammusiosiebiezadbaćwestchnęła.
OmójJezu,poszedłbymzamoimpanem,alemjużstaryibyłbym
mutylkociężarem.
Spuściłagłowę,prędkomrugając.
Ijabymzanimposzła,alerównieżbyłabymdlaniegotylko
ciężaremszepnęła,przygryzającusta.
Walentyzmartwiłsięjejcierpieniem.
Niechżejaśniepaniuleczkaniepłacze,bojeszcze,niedajBoże,
zaszkodzisobie.Jakjaśniepanhrabiapowrócidodomu,tomożejuż
idzieciątkobędzienaświecie.AnawetiwolnaPolska?
Ależznasgapy!zawołałaNina,rzuciwszyokiemnaściany.
Zapomnieliśmyschowaćgobelinywlochach!
Kamerdynerniezdążyłodpowiedzieć,bodosieniwszedłpan
Bochniak.Miałponurąminęiskłoniwszysię,milczał,jakbyto,
cochciałpowiedzieć,niemogłomuprzejśćprzezusta.Ninaspojrzała
naniegoznagłymlękiem.
Błagam,niechżepantowykrztusi!ponagliłagopełnaniepokoju.