Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
drabiniasty,szczelnieprzykrytypłachtami.Spodpłótnawystawały
sztywneręceigołestopy.Wózeskortowałokilkukonnych
powstańców.Widocznieniechcielipozostawićmartwychprzyjaciół
izabieraliichzwłokidoGalicji.Ninaodmówiłaszeptemmodlitwę
zaumarłych.
Wpobliżukłody,naktórejsiedziała,przystanęłoparujeźdźców.
Zeskoczywszyzwierzchowców,podeszlidobrzegu,wpatrującsię
wrzekę.Jedenznich,młodyżołnierzzwymykającymisięspod
konfederatkiciemnymiwłosami,wydałsięNinieznajomy.Mogłaby
przysiąc,żeniedawnogowidziała.Napotkawszyjejbadawczywzrok,
powstaniecprędkoodwróciłsiędoniejplecami.Dobrzeguprzybiła
dużałódźimężczyźniwsiedli,pozostawiwszykoniepodopieką
jakiegoścywila.Oczekującyswojejkolejkiżołnierzewygrażali
impięściamiigłośnoprzeklinali.Ciemnowłosypowstaniec,wskakując
dołodzi,potknąłsięikonfederatkaspadłamuzgłowy.Podniósł
igłębokowcisnąłnaczoło,aleNinajużgopoznała.Szeroko
otwartymioczamiwpatrywałasięwodpływającąłódź,przycisnąwszy
obiedłoniedomocnobijącegoserca.Młodypowstaniecnieznacznie
dałjejznak,nakazującymilczenie.Wjegodużychczarnychoczach
Ninadostrzegłalśniącełzy.Ciężkodysząc,odprowadzałaich
wzrokiempełnymoburzeniaigniewu.
PannaPustowójtównaidyktatorLangiewicz!Uciekałtchórzliwie,
pozostawiającnapastwęlosuniedobitkiswojejarmii.Hańba!Miała
ochotęsplunąćzanimzpogardą.Gdybykrzyknęłaiwskazałaich
palcem,prawdopodobniejegowłaśniżołnierzerozdarlibyswego
generałanasztuki.AlewoczachpannyPustowójtównydostrzegła
wyraztakiejbeznadziejnejrozpaczy,żeopanowałasięijużspokojnie
śledziłaoddalającąsięłódź.Niemiałaprawapotępiaćtychludzi.
PrzecieżsamadręczyłaAleksa,zarzucającmu,żewalczyiuparcie
odmawiaucieczkizagranicę.Równieżionamarzyła,abywyrwaćsię
ztegopiekła.Niewolnojejbyłopotępiaćdyktatora,nieznając
motywacji,któraskłoniłagodopodjęciatakdramatycznejdecyzji.
Bliskazałamanianerwowegowstałazkłodyiwróciładokarety.
Wcisnąwszysięwkąt,zasłoniłatwarzwoalką,udając,żedrzemie.
Przeprawilisiędopieroozmierzchu.Pierwszewprowadzono
napromkonie,trzymaneprzezstangretówprzypyskach.Nawszelki
wypadekmiałynaoczachopaski,abysięniespłoszyły.Wchodziły
napromostrożnie,parskającichrapiączestrachu.Stach,Maciek
iTomekdodawaliimotuchy,klepiącjeposzyjachiprzemawiając
spokojnymgłosem.Potemzjechaławolnokaretapodtrzymywana