Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
marudy!
–Bardzochętnie–zgodziłasięEmilka,zachowującpowagę.–Ale
radzęci,weźlepiejpatelnię,botawazawydajemisięzbytcenna.
–Odżałuję,bylebymmogłazamknąćbuziętemumądrali.
–Jeeezu!–jęknąłJaśzezgrozą.–Ożeniłemsięznieczułąsadystką,
amojapacjentkajestniebezpiecznadlaotoczenia.
–Dosyć,dzieci,niekłóćciesię!–Wojewodzinaprędkozażegnała
sprzeczkę.–Olesiu,którędyNinapojedzie?Pokażtonamapie.
Aleksrozłożyłnastoledużąmapę,naktórejsamwyznaczyłNinie
trasępodróży.WzeszycikuNinanotowałaadresyosóbpoleconychjej
przezmęża.Alekskomentowałprzypuszczalnecenybroniiwskazywał
miejscadomagazynowanianiebezpiecznegoładunku.
–Nino,pamiętaj,abysprawdzono,czyamunicjaniejestzleżałalub
zamoknięta.NiechpanPiotrowskipostarasięotrochęszabeldla
moichoficerówikilkanaściesztyletów.
–Azkosztamisięnielicz–wtrąciławojewodzina.–Nieżałujzłota,
bowiosnązpewnościąruszyofensywa.DotegoczasuOleśmusimieć
broń.Przecieżtuchodziotwojeżycie,synku.–Staruszkazmatczyną
czułościąpogładziłajegozłotewłosy.–Afrater–zwróciłasię
dozakonnika–niechsięszykujedodrogi.Tusąpieniądze.–Podała
musakiewkępełnązłotychimperiałów.–Chybagłodowaliściewtym
klasztorze,bofratertakichudy,ażprzykropatrzeć.
–Kiedyjazawszebyłemtakichudy–skwitowałześmiechembrat
Benon.–Takajużmojauroda.Zpaniąhrabinąspotkamysię
wKrakowie,upaństwaPiotrowskich.Wrazieczegobędęwklasztorze
Bernardynów.Wobectegodozobaczenia.–Zarzuciłnagłowękaptur
ibyłgotowydodrogi.
–Zaraz!–zawołaławojewodzina.–Dogranicydowieziefratramoja
bryczka.
–Alektotowidział,żebyubogizakonnikrozpierałsięwbryczcejak
jakiśdziedzic–wzbraniałsiębraciszek.
–Niechfraterzemnąniedyskutuje!–Wojewodzinastuknęłalaską
nibymarszałkowskąbuławą.
–Trzebajechaćbryczką,bochodziopośpiech–uciąłAleks
stanowczo.–Koniestojąpodlaskiem.
Tymrazemzakonniknieośmieliłsięprotestować.Pożegnałsię,
wziąłprzygotowanąpaczkęzżywnościąiszepnąwszy„Laudetur”,
wyszedł.
AleksspojrzałnazegarirzekłdoNiny:
–Jeżelizamierzaszjeszczedzisiajjechać,topowinnaśprędzej