Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wiśniazawiśniąporywałprądpoprądzie.Onechyba
zamierzałymnieroznieść?
Serceprzestałobić,zaczęłohuczeć.Jakbymsłyszała
dwa.
Pewniesłyszałamteżjejserce.
Gdycofnęładłońodmoichust,otworzyłamoczy.
Zamrugałamkilkukrotnie,żebypozbyćsięmgłyzeźrenic.
Zrozmazanejbielistopniowowyodrębniłysięunoszące
sięnademnądwiepiersi,duże,zwidocznymipodcienką
skórążyłkami.Sutkisterczałybojowo.Wyglądały,jakby
iznichmiałzarazwytrysnąćsok.
Dotknęłamnaprężonejbrodawkijęzykiem.Lizałamją,
zaczęłamzachłanniessać.Zobaczyłamnatwarzy
partnerkitakdobrzemiznanyuśmiechdrapieżcy.Wyjęła
zemniewiśnięiwsunęłamiędzyswojewargi.Apóźniej
wytknęłakoniuszekjęzykaizdjęłazniegopestkę.
Odsunęłasięodemnie.Starannieodłożyłapestkęobok
miski,połyskującejemaliąoświetlonąnikłymblaskiem
nocnejlampki.Podniosłamsięisięgnęłamwkierunku
szafki.Prostodotegosamegonaczynia.
Usiadłamnaprzeciwkomojejpani.Powiodłamowocem
wewnątrzstromiznyjejgórnejwargichoćtymrazem
ustagoniepochłonęłypoprzezkotlinkęwbrodzieidługi
przesmykszyi.Pomiędzyszczytamipiersi,wzdłużdoliny
brzucha.
Miejscebędącecelemtejpodróżyrozchylałosię
wbłogimzaproszeniu.
Przyjęłamje,oczywiście.
Niewiedziałam,czyniezbytszybkozastąpiłam
owocowąpieszczotęinnymi.Nachyliłamsię
iprzyciskającdłoniedoudkochanki,zanurzyłamwniej