Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Dzieńdobry,Lindo.
–Adobry,dobry,nawetbardzo–zaszczebiotała
dziewczyna.–Corobiszwsobotęzatydzień?
–Wsobo…?
–Tobędziedokładniedwudziestyszósty–weszła
muwsłowo,doskonalewiedząc,żeJeremiposługiwałsię
konkretnymidatami.
–Achtak,dwudziestegoszóstegowyjeżdżam
nawystawę.
–O!–TymrazemwgłosiepannyMillerwyraźnie
zabrzmiałyzaskoczenieizawód.
–Dlaczegopytasz?
–Chciałamcięzaprosićnaimprezę,aleskoro
wyjeżdżasz,totrudno…
–Bardzomiprzykro,czekałemnaniąprawiecztery
lata.Pandemia,choroba,znikającezwłoki,sama
rozumiesz…
–Jasne,żerozumiem.Trochęmismutno,ale
rozumiem.Czekaj!–uniosłasięnagle,jakbydoznała
boskiegooświecenia.–Czytymówiszotejwystawie?!
Organekniebardzowiedział,czymjesttawystawa,
alejegointuicjazaczęłamruczeć.
–To…możliwe.Oilemasznamyśliwystawę
samochodówkolekcjonerskich.
–Onorkownorze,nooczywiście!Żeteżwcześniej
natoniewpadłam,przecieżtyjesteśsamochodowym
świrem!Jadęztobą!
–C…co?–zająknąłsię,zaskoczony.–J…jakto: