Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Ajawaswszystkichpierdolę!
Zeskakuje,upadającnaziemię.Podajęjejdłoń,pomagamwstać.
Patrzynamniezmieszaninąciekawości,złościilubieżności.
Cosiętakgapisz?pytazaczepnie,widzącmójuśmiech.
Niebądźfrechowna,Hania.Tenpanjestunaswcelach
turystycznychmówimężczyzna,którywciążmitowarzyszy.
Co,przyjechałeśnaseksturystykę?Tosięspóźniłeś,bozostały
samestaruchy!Haniaśmiejesięwulgarnie.
Nie,przyjechałemkupićkoniaodpowiadam,nieprzestając
uśmiechaćsiędoniej.Widzącmojespojrzenie,zaczynazakrywaćzbyt
odsłonięteczęściciała.
Słyszałeśgo,Zygmunt?zwracasiędostarego.
Onprzyjechałkupićkonia...
Iznowuparskaśmiechem.Najwidoczniej„koń”takżekojarzyłjej
sięzczymśseksualnym.
Ktotyjesteś?pytajużspokojniej.
Polakmały.
Milicja,co?
Jakjuż,topolicja.
Milicja,policja,jakatoróżnica.Tajniakjesttajniak.
Jakizemnietajniak?
Niemogęwytrzymaćimimożewwiercawemnienieufne
spojrzenie,śmiejęsię.
Cocitakwesoło,tajniaku?pyta,alejejtwarzsię
rozpogadza.
Zygmuntsiężegna,idziedolasu.Haniaprosi,żebynazbierał
trochęszyszekichrustu.Mężczyznanieodwracającsię,podnosiprawą
rękęnaznak,żespełniprośbękobiety.Mimokłującejwoczybiedy
tychludzi,wyglądająnazżytychzsobą.Niemamiędzynimi
właściwejbiedociewzajemnejzawiści,czywręcznienawiści.Wich
przypadkubiedawyglądanaspoiwowspólnoty.Haniateżniejest
zwykłąmeliniarą,jakiespotykałemdośćliczniewczasachmojejpracy