Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Terazbiławłaśniepianędrucianymubijakiem,chociażmieli
kilkaróżnychmikserów.Robiłatozdziwnieczytelnymwyrazem
twarzyiprzyglądałamusiękątemoka.
–Cotakręczniewalisztępianę,przecieżmaszmikser?–czuł
jakjejciałowibruje,aletojużniedziałałonaniegojakdawniej.
Byćmożetenocnewrzaski,kupki,siuśkiinocnewstawanie,jazdy
dolekarzanadranem,boniemożekupyzrobić.
–Tozrobijutro–uspokajałIzę.
–Ajakcośjejsięstanie,toprzecieżmaleństwo–kompletnie
zwariowałanajejpunkcie,możedlatego,żeurodziłająwtrzydzie-
stejpiątejwiośnie.MatkaPiotramówiła:Niedziwsięjej,totak
sięzazwyczajdzieje,żekobietytracągłowę,kiedypóźnorodzą.
Znałamtakąjedną,coprzykrywałaswojegosynkaiotulałado
snu,kiedymiałpięćdziesiątlat.Ipytałago,czyniezapomniałsię
wysikać,jakwychodziłzdomu.
–Niebolicięrękaodtegowalenia?–zapytałPiotr,przyklejony
dojejciałapoprzezcieniutki,błękitnyszlafrok.
Pianabyłajużzupełniesztywna,pryskałaodczasudoczasuna
ciemnobordowyblat,tworzącdelikatną,abstrakcyjnąmozaikę.
–Ostatniowyraźniemniezaniedbujesz,muszęsobiejakoś
radzić–Izawsadziładopianywskazującypalec,poruszyłanim
kilkakrotnieioblizała.–Będziepysznyserniczek–otwartądło-
niąwygarnęłapianędobrytfankinaprzygotowanyjużsergęsto
przetykanybakaliamiizminąkrólowejwsadziładopiekarnika.
–Terazprzechodzimydosmażeniakarpia–zakręciłasięwy-
raźniezadowolonazsiebie.OBoże,znowutenkarp–jęknął
wduchuPiotr.
–Mógłbyśwyjąćminaczyniazezmywarki,tampowinnabyć
salaterka.
Podałjejsalaterkę,aresztępoukładałnapółkach.Izanuciła
cośtrudnegodozidentyfikowaniaitrzepałajajka.Zwielkąwpra-
wąmaczaładzwonkakarpiawmące,wbułceiznabożeństwem
układałanapatelni.Powietrzeprzeszyłzapachsmażonejryby,
Piotrpoczułnagłeukłuciewokolicykrzyża,skrzywiłsię.
17