Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wędrówkiskręciłemwrozwidleniemiędzyścianamiboru
mieszanego,pośrodkuktóregorosłyjużpokaźnych
rozmiarówsamosiewybuków.Gdyprzeszedłemjużten
samosiewowylabirynt,poczułempodstopamigrząski
grunt,którypodkłębkamitrawskrywałwodę.Tutaj
zaczęłysięmokradła.
Doszedłemdościanyolch,zaktórymiinneolchystały
wwodzienajeżonejgdzieniegdziekępkamitraw.
Wniezwykłymkrysztalewodyodbijałysiękikutydrzew
wszmaragdowo-lazurowymwyobrażeniu.Gdzieś
posłyszećmożnabyłogłębokiplusk,azarazuciekające
wpopłochucielskojelenia.Chwilępóźniejzdalekajego
ryki.Obszedłemłukiemmokradłaiwróciłemnaszlak.
Dwaniewidoczneżurawiezaczęłyswójniezgłębiony
kontrapunktprzeraźliwychzawołań.
Zahipnotyzowanytymrytmempowtarzającegosię
motywuzłożonegozpiaskowejdrogi,trawy-przegrody
irzeki,poczułemniezwykływybuchprzestrzeni
krajobrazu,gdynagleprzedemną,zzaścianyskrajulasu,
wyłoniłasięjużtylkoprzepastnadalłanówzbożaiłąk
pełnychpolnychkwiatów.Ichpofalowanejstrukturze
terenuwtórowałyfalowaniażytaipszenicy.Tylko
gdzieniegdziewoddalimożnabyłozobaczyćpowtykane
pojedynczedrzewanaliniiwciążrozciągającejsię
piaskowejdrogiirzeki.Słońcecorazniżejchyliłosię
nanieboskłonie.Gdyprzeszedłemjużnaokokilometr,
prawienawyciągnięcierękimiałemmajestatycznie
wiekowydąbstojącybezszelestniewpełnymstoicyzmie.
Jegorozłożysteramionaporośniętebyłyobfitązielenią.
Dotknąłemnieregularnychbruzdkory,któreprzypominały