Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Byciedzielnąmusiałostaćsięmoimnawykiem,więczepchnęłam
strachwdalszeodmętyumysłu.Jednakpochwilistałosięcoś,
coprzelałoczaręgoryczy.Nakolistymdziedzińcutłumfalował
wferworzewalki.Tłoczyłosiętuzbytwielebarbarzyńskichbydląt,
bynasibyliwstanieodeprzećatak.Wielkienieforemnetopory
imieczeociekałykrwiąmoichrodaków.Wszarościporanka,kłębach
dymu,szalejącychwokółiskrachdostrzegłam,jakmójojciecpada
nakolana.Zacisnęłamzębytakmocno,żebólprzelałsięnacałąmoją
szczękę.Kiedywielkiwojownikopuściłmiecz,pomojejtwarzy
popłynęłyłzy.Kilkachwilpóźniejgłowaojcazostałanabitanapal
ubrammiasta.Ztrudempowstrzymałamwymioty.
Barbarzyńca,którywykończyłwszystkichmoichrycerzy,zaczął
uderzaćwdrzwiiwrzeszczeć.
Zadrżałamnerwowo,chowającsztyletwpołachszat.Miałam
zamiarzabraćpotworazesobąnatamtenświat.Chociażtylemogłam
zrobić.Dlataty,dlamoichludzi.
Otworzyłamfiolkęzębamiiwyplułamkorek.
Wrotamejkomnatytrzęsłysięoduderzeń.Wkońcumechanizm
puściłisięrozwarły.
Mężczyznamusiałschylićgłowę,żebywejśćdośrodka,nie
uszkodziwszyswojejgroteskowejkorony.Odruchowozrobiłamdwa
krokiwstecziznalazłamsiępodścianą.
Myślałam,żebędędzielnairzucęsięnaniegozostrzem,alenie
dałamradysięruszyć.Wstrzymałamoddech,strachzmroziłmnie
odstópdogłów.Potwórzbliżałsiępowoli,przyglądającmisię
uważnie.
Padnijnakolanawarknął.Wyraźniedałosięsłyszećwjego
mowieakcentLudziLasu.Udawałam,żenierozumiem,cowywołało
uniegoirytację.
Padnijnakolanapowtórzył,cedząckażdesłowo.Byłjużode