Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Corazbardziejzmęczona,spoconaiwściekławymierzałakopniaki
Zacharemu,żebyszybciejsiętoczył.
Wyszlizamiasto,wjechalinagłówną,gdziebyłzakazruchu
furmanek–rysunekkoniazwozemprzekreślonynaczerwono.
Analfabetabyzrozumiał.Maryna,ponieważniebyłaanalfabetką,
zignorowałaznak.Szłaspokojniewśróddźwiękuklaksonów.
Kilkakilometrówdalejzatrzymałaichdrogówka.
–Widziałeś,gnoju,koniaprzedwozem?Nie?Notoniejest
furmanka.Bujajsię!
–Niewolnochodzićpoautostradzie.
–Awidziałeśczłowiekachodzącegopoautostradziezchomątem
iudyszla?Jaknie,toteżspadaj!
RozzłoszczonejMarynynienależałobardziejzłościć.Policjasię
oddaliła.
Zacharydostałdodatkowegokopniaka,alesięnierozwinął,dziarsko
siętoczył.
Zbierałbłockozdrogi.Wielkakulabłotanieprzypominała
warzywa.Przyklejałysiędoniegoliście,zgubioneśruby,żwir
ikawałkigumypokrywającesięwarstwąmokrejziemiismarów.
Gwizdałykołaaut,nieustawałyklaksony.Migałyświatła.Deszcz
zacinał,pachniałosiarkąidymemzmijanejspalarni.
ZanimipodążałFranekzFrankowąiTocościągnięty
nadeskorolce,którąpomagałpchaćWojtek.
Lało.Wszyscybyliprzemoczeni.
Wkoziarnipanowałaciasnotaiciemność.Małeokienkopoddachem
–prawieczarne–zasłaniałwiszącyusufitunietoperz.Jechałosianem
ikozimibobkami.Nagłowyopadałypajęczynyzprzyczepionymi
trocinamiiszkieletamiowadów.
Kozarodziłabąkizamiastklona,któregozarodekwszczepilijej