Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Czybyłabymtakuprzejma…?powtórzyładrwiąco,patrząc
uważnienaintruzawkuchni.OdpowstrzymywanegopłaczuJustynie
drżałpodbródek,adłoniesplotłaprzedsobątakmocno,
poczerwieniałyjejpalce.Elkapoczułasięgłupio.Abypokryć
wyrzutysumienia,nalaładoszklankizimnejwodyprostozkranu,
wycisnęłazopakowaniadwaparacetamoleipodałatamtej.
Oczywiście,żemożeszsięprzespać,alelepiejpołóżsięnagórze.
Wiesz,dzieciakiniedługowrócązeszkołyibędąhałasować…Nie
odpoczniesz.
***
Trzymającwrękuciężkiwokzparującymiwarzywami,wyjrzała
przezokno,tylkopoto,abysięupewnić,żewarkotsilnikadobiegający
zpodwórkaoznacza,toDominikwróciłdodomu.Zawsze
radowało,gdypojawiałsięwproguwłaśniewtedy,gdybyłagotowa
nakładaćposiłeknatalerze.
Jejmążbyłwysokim,potężniezbudowanymmężczyzną.Wydawało
się,żemięśnienajegoramionachzarazrozsadząoliwkowerękawy
munduru.
Cześć,aniele!huknąłradośnie,poczympodszedłdoniej
pocałusa.Zmarszczyłanos.Tak,wiem,że„anioł”jużcisięnie
wydajeadekwatny,alejeszczeniewymyśliłemnicinnego.
Izapewneszybkoniewymyślisz…mruknęłaMałgośka
zgryźliwie,zasiadającprzystoleztelefonemwdłoni.Współcześni
faceciniegrzesząkreatywnością.
Ooo,czyżbytwójchłopakznówcipodpadł?Jakmutambyło?
Albercik?Alojzik?Dominikspojrzałnacórkęzczułym
rozbawieniem.
Chętnieprzytuliłbyjakzastarych,dobrychczasów,aleaktualnie
Małgośkastroniłaodwszystkichobjawówczułościzestronyrodziców.
Wydawałosięnatomiast,żeniemiałatakichoporówwobecswojego
chłopaka.Dominikprzyłapałichkilkadnitemunazbytciasnym,jak
najegoojcowskigust,uścisku.Wzamianwytarmosiłwięckudłatyłeb
Klopsa,którywporzeposiłkówbyłintegralniepołączonyzestołem
niczymjegopiątanoga.
Arminburknęładziewczyna,gniewnierozkładającsztućce.
Armin!Dominikdemonstracyjnieuderzyłsięwczoło.Już
terazniezapomnę,obiecuję.PójdęsięprzebraćrzuciłwstronęElki
ijużmiałwychodzićzkuchni,kiedycośmusięprzypomniało