Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
iidziemydokuchni.
Aniemogętupoczekać?
Niemożesz.
Aczemunie?Boiszsię,żeznówcośodwalę?
Elkauniosłabrew.
Amaszzamiar?
Justynapotrząsnęłagłowąicmoknęławwyrazieudawanego
oburzenia.
Bożedrogi,człowiekraztrochęsiępochlastatępążyletkąijuż
mudoczepiająłatkęsamobójcy!
Miałaśszczęście,żebyłatępamruknęłaElka,zrozbawieniem
obserwująctowarzyszkę,którastanęłanadywanieikrzywiącsię,
rozmasowywałaścierpniętełydki.Gdybyśdorwałabrzytwę
Dominika,tomożliwe,żeterazniemiałabyśręki.
Chybasobiejajarobisz?Torettogolisiębrzytwą?!
Aowszem.Takjakjegodziadipradziad.Takprzynajmniejgłoszą
rodzinnelegendy.
Głowęteż?!
Głowęprzedewszystkim.
Gotowałamleko,stojącprzykuchenceipilnując,żebynieprzypalić
garnka.Justynasiedziałaprzystoleiprzeglądałacośwswoim
telefonie.
Tywiesz,żepotymwszystkimonnawetniespytał,jaksięczuję?
Czymiczegośnietrzeba?odezwałasięJustynapochwili.Jejgłos
nabrzmiałsmutkiemirozczarowaniem.Jaktomożliwe,żeczłowiek
mieszkaztobąwjednymdomuprzezdziewięćlat,kładziesięobok
ciebiewtymsamymłóżku,leżypodsamąkołdrą…Używatego
samegoręcznika,aczasemnawettwojejszczoteczkidozębów,
bowjegowłasnejwyczerpałasiębateria…Powiedz,jaktomożliwe,
żetensamczłowiek,którypielęgnujecięwchorobieipokażdej
dłuższejpodróżypytaztroską,czydojechałaśbezpiecznienamiejsce,
naglewyprowadzasięiodtegomomentuprzestajeszdlaniego
istnieć…?
Elkazacisnęławargi.Czajkawpatrywałasięwnią,oczekując
odpowiedzi,alecóżmogłapowiedzieć?Potrząsnęłapoprostugłową
wwymownymgeście.Staranniewmieszaładomlekakakao,apotem
nalałagorącynapójdoulubionychfiliżanekzBolesławca.
Justyna,któradotejporybardzouważała,abyszczelniezakrywać
nieszczęsneleweprzedramię,terazpodwinęłapalcemkrawędź
wełnianegorękawaiwidząctużnadprzegubemodklejającesiębrzegi