Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
tochybaprowokacjądziennikars.TwarzAndrzeja
Rybińskiego,czołowegodostawcyneww
domiejscowejprasy,sprawiaławrażeniewcielenia
szczerości.Niktnigdyniebyłtakszczery,jakonwtej
chwili.
Dajspokój,Rybiński.
Dziennikarzroześmiałsięgłośno,nacoreakcjąbyły
oburzonespojrzeniakilkuosób.Nawettegonie
dostrzegł.Żyłzoburzanialudzi.Oburzenietoemocja,
aonnatymżerował.
Niepytapanodenata?mruknąłKruk.
Przecieżpanjeszczenicniewie.Alecieszęsię,
żepanawidzę.Zarazzadzwoniędoredakcjiikażę
zmienićnagłówek.Będzienietylkotrupwworku,ale
ibrutalnypolicjantprowadzącyśledztwo.Towstrząśnie
połowąmiasta.Ludziebędąsięzastanawiać,dlaczego
panjeszczepracujeiczymatozwiązekztym,
żenaczelnikZychtopańskidobrykolega.Druga
połowabędziepanabronić,żeprzecieżnicpanu
jeszczenieudowodniono.Liczęnamnóstwo
komentarzy.Niechpanobserwujenasząstronę
internetową.
Krukspojrzałnasłupyparyunoszącesięnadwodą,
rozbijanestrumieniamiświatła.Sceneriajakzlmu
fantasy.
MógłbypanKrukzawahałsię,apotemdokończył:
Mógłbypanniewspominaćomnie?
Rybińskiwzruszyłramionami.Poszedłzawzrokiem
Krukaiteżpatrzyłwmorze.
PanieSławkuodchrząknął.PrzykromiNie
mogę.Powiedziałtotakimtonem,żeKrukzaczął