Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ipomnikJovyZmajałudzącopodobnydowarszawskiegoposągu
BolesławaPrusa.Rozstaliśmysiępodsklepemzprawosławnymi
dewocjonaliami.Niepoznamnie,niepozna...powtarzalijeden
zdrugimjakzahipnotyzowani,wędrującoczamipowystawionych
wwitrynieprzedmiotach.Ichmałżonki,doczekawszypowrotuswoich
ukochanych,miałysięnimizachwycić.Wtymceluchłopcyplanowali
zakupićimwdarzebrykiecikiitrybularze,mirręikadzidło,
egzotyczneutensylianiezbędnedoprzeobrażenialubprzynajmniej
dokadzenia.Dlategopokazałemimtomiejsce,wktórymdrogąkupna
metamorfozęprzeszedłbynawetnajzatwardzialszygrzesznik,
iulotniłemsię.Spotkamysiępóźniej.Daciesobieradęraczej
stwierdziłem,niżzapytałem.
NimzniknąłemzawinklemPałacuTanurdžicia,obejrzałemsię
zasiebieizobaczyłemichdwóch,jakstojązeskrzyżowanyminogami
nakrawędziwiaryirozumu,ibłagalniepatrząwmojąstronę.Zamiast
wejśćdosklepu,wzrokiemprosili,bymichnieopuszczał.Coś
mijednakmówiło,żelepiejzrobię,jeżelisobiepójdę.Skręciłem
wulicęModenyizdecydowanymkrokiempodążyłemwkierunku
uniwersytetu,myślamiwszakżepozostającprzyJanieiPiotrze.
Zczasemobudziłysięwemniewyrzutysumienia.„Wydałemich
napastwężywiołu”,pomyślałem.NowySadotworzyłsięprzednimi
przepaścią,aoni,pełnilęku,tkwilinadniąniezdolnidożadnego
ruchu.„Jaksobieporadzą?Copoczną?”,zadręczałemsię
iwielokrotniebyłembliskizawrócenia,leczzakażdymrazem
doprzodupopychałmniejakiśmocnyimpuls,awewnętrznygłos
podszeptywał,żedobrzejest,jakjest.
Ajednak,międzyBogiemaprawdą,dobrzeniebyło.Ostatnio
Jahwenieoszczędzałanimnie,aniokolicy.Najpierwzesłałplagę
ciemności,noctanoczabrałaDraganępotemzewsządprzysłał
ropuchy,awrazzniminawałnice,gradikomary.Siedemdóblało,
apóźniejsiedemdziesiątdniniespadłżadendeszcz.Rzekaskrzepłajak
krew.ChodziłemNowymSademitęskniłemzaNowymSadem.
TęskniłemzaNowymSadem,choćwszędziewidziałemNowySad.
Nieumiałemsięgopozbyć.Ślepiłemwnieboinic.Nawettonie
pomagało.Acotozamiasto,októrymniesposóbzapomnieć,patrząc