Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
cokolwiekrobisz,StaraWiosnaciędopadnie,namarnepróbujesz
leciećwprzód,wysforowaćsięhen,hen,przedszereg.Danaidowy
trud!Grawitacjategomiejscaściągniecięzkażdejwysokości,zkażdej
odległości,sprowadzicięnaziemięzkażdegoobłoku,strąci,rozstąpi
sięiwchłonie,połknie.Przyfatalizmietegomiejscarumuńskaballada
Jagniątkojesthymnemnacześćwolnejwoli!Dlategobyłem
zdziwiony.Pochłopakachspodziewałemsięraczejczegośwstylu
„huzianaStacha”,wszakżeprzyjechalituradykalnieodmienićswoje
życie,bardziejpasowałobywięccośnakształtszalonejoberżyPod
CzarnymProsiakiem,chociażprzyznaćtrzeba,żeiwWiośniezwiązek
zbohemą–coztego,żewzgołaodmiennymwydaniu–został
zachowany.
Ciemnoskórzyartyści:kobiety,mężczyźni,starcyidzieci,
przeliczającmonety,czekali,ażktośłaskawieotworzyimdrzwi.
„Antyszambrownicyubramraju.Niewiedzą,żedoszefazawsze
trzebawalićoknem”,pomyślałomisię.Chciałemsforsowaćtęciżbę,
leczniebyłojak.PuściłemwięckomórkąsygnałdoPiotra,bypomnie
wyszedł.Petencidoszczęściaoglądalisięzasiebieimarszczącbrwi,
rzucalinamniepodejrzliwespojrzenia.ZdrajcaJovanovicia,tobyła
tascena.Czułemsięintruzem,obcymelementem,wobecktórego
należyzachowywaćsięconajmniejobojętnie,najlepiejjednakniekryć
pogardyiprzynajmniejwgestachisłowachprzejawiaćagresję.
Patrzyliwięcwilkiem,jedenpodszedłbliżej,wytknąłmniepalcem
izamarłwtejpozie.Zadrżałemztrwogi.Jużmyślałem,żespuszczą
miłomot,alenaczaszpomocąprzyszedłPiecia.Łupnąłdrzwiami,
zamaszystymgestemotwierającjenaoścież.Ledwietrzymałsię
framugi.–KtopierwszydoEdenu?–krzyknął,kolebiącsię
namiękkichnogach.JegopolszczyznazbiłaCyganówzpantałyku.
Wykorzystałemtenmomentizanimodzyskalirezon,przecisnąłemsię.
Niechciałem,alewpadłemwobjęciaprzyjaciela.
–Synu,kopęlat!–Rozkleiłsię,jakbyrzeczywiścieostatniraz
widziałmnieprzedwiekami.Mimożeniebyłoprzeciągu,wiało
odniegowódką.–Bracie,wierzeiciuchylam,podwoi...–zacząłlot
kubarokowi,leczszybkomuprzerwałem:–Dobra,gdzieJan?
–iwepchnąłemgodośrodka.Niezdążyłmiodpowiedzieć,anawet