Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
biednymludziomzLip,coskazalisamisiebie
napotępienie.Awłaśniewnichtegoniezauważał:
wmiejscowychkobietachwszerokichspódnicach
imężczyznachzfilcowymigumiakaminanogach,
zarobionychwpolualbowlesie,wrzucającychgnój
nafurmankę.Oniwszyscyurzekaligoswojąprostotą.
Potrafilibyćzdumiewającoszczerzyidobrotliwijak
dzieci,ajeślinaglewychodziłoznichzło,byłoczyste
iprzerażające,brutalneichamskie,jakonisami,ale
nigdynieudawałoczegośinnego,dawałosię
jerozpoznaćwnapozórgłupkowatymwyrazietwarzy
istłamsićwzarodku,zanimmiałomożliwośćpokazania
pełniswejnatury.Komuniścinatomiast,naprzekór
samymsobie,próbowaliprzeistoczyćsięwkogoś,kim
nigdyniebyliinigdyniebędą.Chcielibyćmądrzy,ale
kierowalisięwrodzonąchytrością,chcieliporażaćzłem,
udając,żeczyniądobro.Dlategouratowanieichbyło
rzecząniemożliwą.JedynymwyjściemdlaojcaJanabyło
więcbierneicierpliweznoszenieniepożądanychgości.
Itaktrwałotoprzezlata.Pokrótkiejprzerwiepośmierci
Hołotyńskiegowszystkotomiałoznowunadejść.
Kierującsiędorefektarza,skądsłyszałjużpodniesione
głosy,przeorwidziałwwyobraźniczarnąwarszawęlub
wołgęnadziedzińcuklasztoruiwysiadającychzniej
miejscowychdygnitarzypartyjnychalbocojużbyło
niemalniedozniesieniaowychwynajętychzbirów
namotorach,młokosówzwąsikami,zdolnych
donajpodlejszychczynów.
Aniechwasjasnacholera,wyobywatele...
powiedziałdosiebieinacisnąłklamkę.
Wrefektarzugrupkamnichówotaczałależącego
naczterechzłączonychkrzesłachHołotyńskiego.