Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁDRUGI
RZĄDYSTAREGOSUBIEKTA
PanIgnacyoddwudziestupięciulatmieszkał
wpokoikuprzysklepie.Wciągutegoczasusklepzmieniał
właścicieliipodłogę,szafyiszybywoknach,zakres
swojejdziałalnościisubiektów;alepokójpanaRzeckiego
pozostałzawszetakisam.Byłownimtosamosmutne
okno,wychodzącenatosamopodwórze,zsamąkratą,
naktórejszczeblachzwieszałasiębyćmoże
ćwierćwiekowapajęczyna,azpewnościąćwierćwiekowa
firanka,niegdyśzielona,obecniewypłowiałaztęsknoty
zasłońcem.
Podoknemstałtensamczarnystółobitysuknem,
takżeniegdyśzielonym,dziśtylkopoplamionym.Nanim
wielkiczarnykałamarzwrazzwielkączarną
piaseczniczką,przymocowanądotejsamejpodstawki,
paramosiężnychlichtarzydoświecłojowych,którychjuż
niktniepalił,istaloweszczypce,którymijużniktnie
obcinałknotów.Żelaznełóżkozbardzocienkim
materacem,nadnimnigdynieużywanadubeltówka,pod
nimpudłozgitarą,przypominającedziecinnątrumienkę,
wąskakanapkaobitaskórą,dwakrzesłarównieżskórą
obite,dużablaszanamiednicaimałaszafa
ciemnowiśniowejbarwystanowiłyumeblowaniepokoju,
któryzewzględunaswojądługośćimrokwnimpanujący
zdawałsiębyćpodobniejszymdogrobuaniżeli
domieszkania.
Równiejakpokójniezmieniłysięodćwierćwieku
zwyczajepanaIgnacego.Ranobudziłsięzawsze
oszóstej;przezchwilęsłuchał,czyidzieleżącynakrześle
zegarek,ispoglądałnawskazówki,któretworzyłyjedną
linięprostą.Chciałwstaćspokojnie,bezawantur;ale
żechłodnenogiiniecozesztywniałeręcenieokazywały
siędośćuległymijegowoli,więczrywałsięnagle,