Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
puchatepiersi.Nazbierałajużmnóstwokwiatów.
Zawilce,przylaszczkiimiodunkilśniływblaskusłońca
niczymprawdziweklejnoty.Będąznichpiękne
naszyjniki,pierścionki,kolczykiidekoracjeścienne.Może
zrobijednądlasiebiealbodlamatki,żeby
udobruchać?Ostatnioznównasiliłysięnatarczywe,
niechcianepytaniaiJaśminamusiałauciekaćprzednimi
zdomu.Czasamiznikałanadługiegodziny,apo
powrocieczekałalawinawyrzutówipretensji.Dlatego
lubiławymknąćsięzdomujeszczeprzedwschodem
słońca,byuniknąćporannegozrzędzeniainaładować
ba​te​rie.
Lasbyłjejpo​trzebnydoży​cia.
Onitegonierozumieli.Niktjejnierozumiał.Byłasama,
samiutkanacałymwielkimświecie.Aletojejnie
martwiło.Dopókimiałaswojepaprocie,polnekwiaty
imokrąodrosytrawępodstopami,czułasięszczęśliwa.
Awręczupojona.Zastanawiałasięczasem,czymożetak
czujesięczłowiekpodwywemnarkotyw.Pobudzony,
rozkojarzony,arównocześniemaksymalnieskupiony.Nie
mogłategowiedzieć,boniktnigdyniezaproponowałjej
nawetkieliszkawódki.Byłaodmieńcem,zktórymnie
chcianorozmawiać.Patykowatąbrzyduląowielkich
oczach.ChoćterazJaśminajużwiedziała,żetosię
zmieniło.Lustroniekłamało.Znieurodziwejnastolatki
zamieniłasięwpięknądziewczynęolśniących,wijących
sięczarnychpuklachirozkosznychrumieńcach.Ludzie
podziwialijejurodę,arównocześniepukalisięwgłowę.
Nie​któ​rzywręczsięjejbali.Ibar​dzodo​brze.
Le​piejbu​dzićstrach,niżbaćsięsa​memu.
Zobaczyłakępęwyjątkowosoczystej,wysokiejtrawy.
Niemogłasiępowstrzymać.Rzuciłakoszyknaziemię
ipołożyłanabrzuchu,zatapiająctwarzwmiękkiej
zie​leni.