Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
***
2019
–Nieboiszsię?
–Czego?
SaraijejkuzynkaMarzenasiedziałynawerandzie.
Popołudniebyłowyjątkowociepłejaknapoczątek
kwietnia,dlategopostanowiływypićkawęnazewnątrz.
Saranieprzepadałazakofeiną,wolałamiętę,jednaknie
chciałaporazkolejnywychodzićnadziwoląga.
Zuśmiechemprzystaławięcnakawę.
–No,tejzmiany.
–Zmianysądobre.Pozwalająnamniestać
wmiejscu–odparłaSarafilozoficznie.
–Noniewiem.ZLublinatutaj...
–Tuspędziłamdzieciństwoilatanastoletnie.Stąd
pochodzę.
–Tak,aletobyłodawnotemu.
–Potemteżodwiedzałambabcię.Byłtakiczas,
żeprzyjeżdżałamcokilkadni.
–Tonietosamo.–Marzenapokręciłazprzekonaniem
głową.
–Niezamierzamhodowaćświń,trzymaćkurani
królików.Przynajmniejnapoczątku–dodała
ześmiechem.
–Aleprzywykłaśdowygody.Dotego,żewszędzie
blisko.Atu–jedensklep,akolejnydopiero
weWrzoszczyńcu.
–Mamjeepa,wszędziedojadę.Iprzynajmniejraz
wtygodniubędęwLublinie,wprzychodni.
–Daszradętopogodzić?–zapytałaMarzena.Wjej
głosiesłychaćbyłopowątpiewanie.Noboktotowidział