Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kwintesencjęstylukońcówkilatdziewięćdziesiątych.
Otaczałgorozległyogródzlicznymiwodospadami,
skalniaczkamiizagajnikamipełnymituiiiglaków.Sara
lubiłatomiejsce–kojarzyłojejsięzletnimigrillamiprzy
muzycediscopolo,którejwujek,zmarłyprzedpięcioma
laty,byłwielkimmiłośnikiem.
–ChłopakiwLublinie,ajatusamajakpalec.Byłoby
mimiłomiećcięprzysobie.
–Jeślizajdzietakapotrzeba,zprzyjemnością
skorzystamzzaproszenia–zapewniłaSara.
–Alebędzieszmnieodwiedzać?Przynajmniejraz
wtygodniu?Będziemymogłysobieurządzaćpogaduchy
ioglądaćfilmy.
–Pewnie–odparłaSara.Samaniewiedziała,dlaczego
dotychczastakrzadkoodwiedzałaciotkęJolę.Byłaona
młodsząsiostrąjejmatki,niecoroztrzepaną
iozawadiackimusposobieniu,któreczasami
przechodziłowmelancholię.Aprzytymposiadaczką
najpiękniejszegouśmiechu,zaczynającegosię
włagodnych,szarychoczach,bardzopodobnychdojej
własnych.
–Atypomożeszmiwogródku?Nieznamsię
nasadzeniukwiatówitejcałejrobociewziemi...
–O,jużmyślałam,żeniespytasz!–odparłaJola
wesoło.–Zprzyjemnością!Aleteżniemów,żeniemasz
rękidokwiatów–przecieżcokolwiekzasadziłaśprzed
domem,rosłojakzwariowane!
–Naprawdę?
–Niepamiętasz?
–Czasemmamwrażenie,żemieszkałamtutaj
winnymżyciu...Wielewspomnieńjakbywyparowało
zemnie.
–Towkońcutylelat–potaknęłaJola.–Ale