Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
swojegodrinka.Byłajedynąkoleżanką,zktórąSara
utrzymywałakontakt.Zapewnedlatego,żeonatakżenie
miałamężaanidzieci.–Wezmęwolneitylemniebędą
widziećwbiurze.
–Koniecznie!Zwłaszczażenapoczątkubędzie
mipewnienieswojo.Przywykłamdomiejskiegogwaru,
atamtylkolasdookoła.
–Żadnychinnychdomów?
–Najbliższyjestjakieśpięćdziesiątmetrówodnas,
potemkawałekdalejkolejne.Aleniemaoknawokno,jak
tutaj.
–Iniebędzieszsię...czuładziwnie?
–Przywyknę.
–Nowiesz,chodzimioto,coprzydarzyłosiętwojej
prababciibabci,potemmamie...
–Ludzieumierają,ityle.–Sarawzruszyłaramionami,
jakzawszeucinająctemat.Każdy,ktojąznał,wiedział,
żetomoment,wktórymnależyodpuścić,jednakIzatym
razpostanowiłaniedaćzawygranątakłatwo.
–Aleniewszyscywtakichokolicznościach,wlesie.
Sarazesztywniała.Nielubiłamówićoszczegółach
tamtychwydarzeń,zwłaszczazaśdrażniłyjąpółsłówka
iznaczącespojrzenia.
–Wjakich?Poszłynagrzybyidostałyzawału.
Sarabezwiedniepodniosłagłos,zwracającuwagępary
siedzącejprzystolikuobok.Izazdecydowałasię
wycofać.
–Napewnobędzieszmiećkupęfrajdyzremontem–
powiedziała,byzmienićtemat.
–Pewnietak.–Sarazkamiennątwarząmieszała
łyżeczkąherbatę.Zapadłaniezręcznacisza,którąsama
pochwili,kuuldzeIzy,przerwała.