Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
słyszałamcharakterystycznepikaniemaszyn,czułam
zapachśrodkadezynfekującego.Mojeciałojużniebyło
kłębkiembólu,chybabyłamnafaszerowanazbytdużą
dawkąlekówprzeciwbólowych,żebycokolwiekczuć.
Ztrudempodniosłamniespuchniętąpowiekę.Przez
chwilęwpatrywałamsięwbiałysufit,zbierającwsobie
siłydotego,żebysięporuszyć.
–Ris?–Czyjśłagodnygłosdobiegałmniejakbyzza
zasłony.–DziękiBogu,obudziłaśsię.
Ostrożnieobróciłamgłowęiwtedynapotkałam
zatroskanespojrzenieAlexasiedzącegoprzymoimłóżku.
Wyglądałnazmęczonego,jakbyniespałconajmniej
kilkanaściegodzin.Ściskałmojąposiniaczonądłoń,wjego
oczachwidziałamłzyulgi.Iwtedydotarłodomnie,
coonturobi.Ktośmusiałprzeszukaćmojerzeczy,gdy
trafiłamdoszpitala.MusiałzadzwonićdoAlexa,
atooznaczało,żeHoldenteżjużwie,cosięstałoiżenie
jestzemnąnajlepiej.
–Zawołamlekarza,apotemporozmawiamy.
–Pocałowałmniewczołoiwyszedłzaprzeszklonedrzwi.
KątemokawidziałamsiedzącąnakorytarzuElsę
imężczyznęwkitlu,zktórymrozmawiałmójbrat.Chwilę
potemtensamczłowiekstanąłteżprzedemną.
–JestemdoktorCopeland,jestpaniwszpitalu
nadolnymManhattanie.Czypamiętapani,cosięstało?
ZtrudemodkopałamwswojejpamięciobrazyCentral
Parkuiławki,któranaglezniknęłamisprzedoczu.
–Zemdlałam–powiedziałam,ztrudemłapiącoddech.
–Zgadzasię,straciłapaniprzytomność.Przechodnie