Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ZgłosiłazaginięcieAmelii.Funkcjonariuszpoprosił,
byprzyniosłazdjęciecórkiilistęjejznajomych.Jadwiga
niemiałapojęciaożadnychznajomych.Dopieroteraz
zdałasobiesprawę,żeAmelianikogonieprzyprowadzała
dodomu.Nie,kiedyoniwnimbyli.
—Miejsca,wktórychcórkabywa?—zapytałpolicjant,
marszczącbrwi.
—Gdziebywa?—powtórzyła,jakbychciałazyskać
naczasie.
—Tak…—Funkcjonariuszprzyjmującyzgłoszenie
przeszywałjąwzrokiem,jakbyjąoceniał.„Jesteśzłą
matką”.
—No…Biblioteka,dom…Niewiem…
Nicniewiedziałaaniojejznajomych,aniomiejscach,
którelubiłaodwiedzać.Jakązatembyłamatką?
Policjaprzyjęłazgłoszenieitobyłowszystko,codlaniej
zrobili.AJadwigaszalałazrozpaczy.ZgłosiłasiędoItaki,
biuraosóbzaginionych.
—Policjanamniepomaga—powiedziałakobiecie,
którapracowaławfundacjizajmującejsię
poszukiwaniami.Korpulentna,obiałychwłosach
idobrotliwymwyrazietwarzy,siedziałazabiurkiem
iuśmiechałasięprzyjaźniedopetentki.
„Iczemuonasiętakszczerzy?”—pomyślałazezłością
Jadwiga.
—Szukalikilkadni,aterazfunkcjonariusznam
powiedział,żecórkawidniejewbaziejakozaginiona.
—Kręciłasięnatwardymkrześle.
—Proszęsięuspokoić—poprosiłatamtakobieta.
—Jakmamsięuspokoić?Mojącórkęporwano!
—Jadwigapodniosłagłos.
—Copowiedziałapolicjanatematdomniemanego