Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
DoBiałejDolinymieliprzybyćOBCY.
PewnegodniaDziadekBębenpoprostuwszedłdokuchni,ubrany
wswójnajlepszymundurnadleśniczego,ioznajmił,żenależysięich
spodziewać.
–Tak–dodałswoimniskimgłosemiwzamyśleniupogładziłsię
pogęstymwąsie.–Spodziewajmysięich.
–Kogo?–zdziwiłasięBabciaBęben.
–Obcych–powtórzył.
Mimożebyłbardzomały–ledwosięgałgłowąponadkuchenny
stół–tojednakmiałwsobiecoś,coBabciaBębenokreślała
„charakterem”.Oznaczałotodokładnietyle,żecharakterDziadka
Bębnabyłwiększyniżonsam.
Głosrównieżmiałbardzoniski,choćniskiegłosybyłyraczej
domenąludziwysokich,nienaodwrót.Nobojaktotak?Ktośwysoki
zwysokimgłosem?Niedopomyślenia.Wysocyludzienajczęściej
mieliniskiegłosy,takabywszystkosięrównoważyło.
Dziadeknatomiastmiałwszystkobardzoniskie.
Przynajmniejtakmogłosięwydawaćdochwili,wktórejzaczynał
mówić.Wtedymomentalniewydawałsięwiększyniż
wrzeczywistości,aczasami,jaksię„charakternił”,towydawałsię
największywpokoju,domu,anawetnaulicy.Pewniedlategotak
wieleosóbsięgobałoiniechciałomupodpaść.