Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Czytodużokosztuje?–spytałaniepewnie.
Delikatniesięuśmiechnął,gratulującsobieprzenikliwości:
czuł,żejestbiednaiwłaśniewygrałzakładzsamymsobą.
Zanotowałwmyślach,żeprzyszedłczasnazmianęnapisu
natablicyreklamowej,obecnaprzyciągałachybawszystkich
biedakówzmiasta.
–Wzależnościodstopniaskomplikowaniadanejspra-
wyodkilkusetzłotychdotysiąca–baczniewpatrywałsię
wtwarzkobiety,chcączniejwyczytaćjaknajwięcej.Wgłębi
duszywciążmiałjednaknadzieję,żeudasięzarobićchociaż-
bynaczynsznędznejkawalerki,zktórymzalegałoddwóch
miesięcy.–Alepotembędąnastępnewydatki,bozaczniesię
proces.Kosztymogąsięgnąćkilkutysięcyzłotych...
–Kilkutysięcyzłotych...–powtórzyłajakecho.–Wnaszej
rodziniepracujetylkomąż,jazajmujęsiędomem–mówiła
cicho,aleztwardościąwyczuwalnąwgłosie.–Jakośsobie
poradzimy,weźmiemykredytalbopoprosimyopomocro-
dzinę...
–Jestpanipewna?–spytałbezcieniatroskionią,conaj-
wyżejowłasnewynagrodzenie.Ażgokorciło,żebyjąspła-
wić,zdrugiejstronywizjazapłatyzaległegokomornegoro-
biłaswoje.
*
ProkuratorMarcinDobrowolskizProkuraturyOkręgowej
wMiłowieWielkopolskim–minutępotem,gdyKanclerz
usłyszałjegoimięinazwisko,wypadłymuonezpamięci–
nawetniesiliłsięnauprzejmości,tylkoodrazuprzeszedłdo
rzeczy.Popotwierdzeniutożsamościpoprosiłoprzedstawie-
niewłasnejwersjiwydarzeń.Mimotego,żeKanclerzmiałdo
czynieniazwymiaremsprawiedliwościdopierodrugidzień,
zdążyłsięnauczyć,żeuwagawstylunMówiłemjużtopoli-
cji”
,niezostaniedobrzeprzyjęta.Nieoponowałwięc,tylko
zacząłopowiadać.
19