Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
stałasięgranicąpomiędzyżyciemaśmiercią.Nalewym
niskimbrzegunietkniętatajgażyłapełniąbarw
idźwięków.Wysokiestromeurwiskopodrugiejstronie
zdążyłojużsięokryćbujnąroślinnością,alecały
płaskowyż,odnadbrzeżnejkrawędzidopodnóży
górskich,byłsinawoburymcmentarzyskiem.Drzewa
nagie,sztywne,okaleczone,mechbrodaty,strzępami
zwisającyzkikutówgałęzi,ipleśńnapniach
zmurszałych,itrupiwaporgnicia,iciszabezruchu,
mar​twaci​sza.
WukropachsłońcakwietnadolinaMutancianguleżała
zwarzona,jakgdybyżyciezniejuciekło,inicsięwtej
spie​ko​cieniepo​ru​szy,nicsiędziaćniemoże.
Ajed​nakdziałysięrze​czynie​zwy​kłe.
UTygrysiegoBrodu,gdziewpoprzekspienionegonurtu
trzykamiennepłytytkwiącopięć,cosiedemmetrów,
wsamraznadobrysusdlapręgowategowyległy
skądsiślarwkiludziikrzątałysięnadwodą.Burzyły
kopczyknaszczycieskały,dobierającsiędotrupa;inne
podskałąkogośrozbierałyskrupulatnie,zprzeglądem
wszystkiego,cotamtenzsiebiezrzucakurtka,spodnie,
buty...Resztależaławcieniudrzew,odpoczywając.
Jedenzostał,spojrzałwniebospoddłoniichwycił
ka​ra​bin.
Orłosęprunąłwdół.Pierzastąbłyskawicązleciał
naspalonylas,rozskrzydliłsię,niemalżedotknąwszy
piersiąościowychwierzchołków,ibezpieczny,kryty
tuodludzicałąkrawędziąwyżu,pociągnąłniskimlotem
wgóręMu​tan​ciangu.
Przelatującnadpołoniną,dostrzegłczłowieka.Tego
samego,którywczorajspłoszyłgoznadkonającej
kobiety,aprzedtemnazgliszczach.Leżałwtrawie
nieruchomo,alepies,trzymanynapasku,siedziałobok
istrzelbabyłaszuch​nąłwięcwbok.