Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wyschłymkorytemstrumienia.Razempotoczyłysię
wdółzłomotemlawiny,obalającwszystkopodrodze.
–Coto,Aszyche?–Jednawzdrygnęłasię.
–Niedźwiedziesiękochają.Dziśjest
sia-
czy
[13],zapomniałaś?
Cichną,nasłuchując,jakzwierzęsięmęczy,dręczone
samotnością,jakpomstuje,rycząccałąpaszczęką,
toznówsiężali,przywołujetęsknym,łkającym
skowytem.
–Chcesiękochać?Jamupokażę!
Podrzucakarabin,mierzącdobryły,cosięuniosłanad
jałowcem,dotejmordykosmatej,zadartejpoludzku
naksiężyc.Sąsiadka,tamałaAszyche,podbijałokieć–
strzałidziewgórę.
–Dajspokój.Zazdrościszmutrochęmiłości?
–Kłamstwo,niemamiłości!
–Jest...
.
Czan-je,księżycowabogini,oblałasiępoświatą,alenie
odeszłaodtychdziewczątpozbawionychkochania,
spierającychsięoto,czywogólemiłośćistnieje!
Oddziewcząt,cowŚwiętoLata,gdygadiowadtracicałą
mocswegojadu,niezbierajątrawchroniących
naprzyszłośćprzedichukąszeniem,aleczuwajązbronią
przyogniskachrozpalonychwgórskichostępachnie
wiadomodlakogo.Nierobiązpiołunutygrysówinie
zawieszająnadomach,złymduchomnapostrach.
Zbytdużokrzywdiśmierciwidziały,bywierzyć
wciebie,Czan-je,wnieśmiertelnośćizgodę.
Bezdomne–utraciłypodrodzeibogaogniska
domowego,samegoTsao-wanga...
Musisztozrozumieć,dobrabogini,któraśbyłanadtym
niezrozumiałym,nadPodniebnymKrajemŚrodka