Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Sophprychapodnosem,aleniekontynuujesprzeczki.
Jazatowłączamlatarkęwtelefonie,anastępnieodnajdujęmalutki
kamyk,którymcelujęwplecyMaxa.
Zacotobyło?warczy,spoglądającnanasządwójkę.
Zatwojąniewyparzonągębę.
Znalazłsięwielkiobrońca.
Wodpowiedzipokazujęmuśrodkowypalec.
Lepiejposzukajczegoświększego,botakimkamyczkiemnie
wybijeszszybyrzuca,kiedyjesteśmynatylebliskookna,
żewłaściwiemożemysięwnimprzejrzeć.
Przezkolejnekilkaminutszukamyrzeczy,któraumożliwiłabynam
wejściedoszkoły.Jestcośuzależniającegowtym,żewkażdym
momenciemożemyzostaćzłapani.Dziękitemużycienabierasensu.
Skoroistniejeryzykootrzymaniakary,toznaczy,żewartosię
poświęcić,abynachwilępoczućtewszystkieelektryzująceemocje.
Ostatniotowłaśnietakieposranemyślenieutrzymujemnieprzy
zdrowychzmysłach.
Sophodnajdujesporychrozmiarówkamień,któryzpewnością
przebijesięprzezszklanątaflę.Niekażęjejjednaknimrzucaćibiorę
tonasiebie.Kilkasekundpóźniejszkłozgłośnymtrzaskiemrozpada
sięnamilionkawałków,apotemdołączajądonichkolejne,kiedyMax
poszerzaotwór.
Uważaj,żebysięnieskaleczyćmówiędoSoph.
Maxbłyskawicznieładujesiędośrodkaichwilępotym,jakjego
sylwetkaginiewmrokuszkolnychkorytarzy,donaszychuszu
docierająjegoszalonewrzaski.
Terazty.Kiwamgłowąnaokno,poczympomagamSophie
przedostaćsiędoszkoły.
Wchodzęzarazzanią,jednaknimmójwzrokmaszansę
przyzwyczaićsiędociemności,coświelkiegowyskakujemitużprzed