Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
TrochętucuchniezauważaSoph,płynącwstronęlinek
oddzielającychtory.
Marację.Szkolnybasenniejestszczególnieczystymmiejscem,ale
mnietonieprzeszkadza.Obecnierozkoszujęsięchwilą,odrzucając
nadalszyplanwszystkieniedogodności,któremogłybyzepsuć
minastrój.
Naprawdęciętodziwi?pytaMax.Popołudniumiały
tuzajęciatebrudasyzpierwszejklasy,aniktnigdyniesprzątatej
budy.
Tomożezgłosiszsięnaochotnika?
Torobotadlabab.
Przekręcamsięnabrzuch,byspojrzećnaSophie.Dokładnietakjak
siętegospodziewam,jejtwarzprzybierakrwistoczerwonykolor,az
uszubuchapara.
Alezciebieprostak,Maxmówiwkurzona,ochlapującgowodą.
Copowiedziałemnietak?
Kobietynietylkoodsprzątania!
Wmilczeniuprzyglądamsięichkolejnejkłótni.Jestemciekaw,
dokądzaprowadzinastymrazem.
MaszracjęprzytakujejejMax,alewiem,żezarazpowiecoś
jeszczegłupszego.Fajnie,gdybypotrafiłyjeszczegotować.
Wiesz,cobyłobyfajne,ograniczonyidioto?Gdybyfaceciprzyjęli
wkońcudowiadomości,żekobietynietaniąsiłąroboczą!Fajne
byłobyteż,gdybyścieczasemruszylitymimałymimóżdżkami
iprzestalidefiniowaćwszystkieosobyinnejpłciniżwaszajako
wygodneopcje,któreuratująwaszetyłki,gdywyniebędziecie
wiedzieli,jaknastawićpralkę.
Och,wow,brawo,Soph!